piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 10

Katie Pov:

Schodziłam powoli po schodach. Tył mojej pięknej, skromnej sukienki ciągnął się za mną.  Na moich nogach znajdowały się białe dosyć niskie buty na obcasie. Niskie ze względu na to, że nie wytrzymałabym tak długo na wysokich obcasach. Miałam kręcone, rozpuszczone włosy do których był przypięty welon. Makijaż również miałam skromny, ponieważ trochę podkładu oraz tusz do rzęs. Wyglądałam tak jak chciałam wyglądać na ślubie, który planowałam gdy byłam małą dziewczyną. Od zawsze fascynowały mnie kobiety, które na własnym ślubie były skromnie ubrane jak i pomalowane, a wyglądały tak pięknie. Gdy byłam już na dole, dostrzegłam że nikogo nie ma. Wiadomo że wszyscy goście już zapewne siedzą w kościele. Z kuchni wyszedł mój brat, który gdy mnie zauważył stanął jak wryty. 
- Wow siostra, wyglądasz pięknie. - Posłał mi oczko, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Moje policzki przybrały czerwonego koloru, a ja sama spuściłam głowę w dół. Tak zazwyczaj reagowałam na komplementy. 
- Och no przestań, nie mów mi że teraz będziesz się wstydzić brata. - Zaśmiał się a następnie powoli do mnie poszedł i objął, mocno przytulając do siebie. Ja również go przytuliłam, przykładając głowę do jego klatki piersiowej, czując bicie jego serca. 
- Boję się tam jechać.. - Cicho szepnęłam, powoli odsuwając się od brata. Skierowałam swój wzrok tak by patrzeć mu w oczy. Chłopak posłał mi zdezorientowane spojrzenie. 
- Dlaczego? - Spytał zmartwiony. 
- Bo teraz jest tak dobrze, jesteśmy razem, kocham go ale... - Spuściłam głowę w dół. 
- Spójrz na mnie maleńka.. - Powiedział Max, łapiąc palcem za mój podbródek a ja wtedy spojrzałam na niego. - Jakie ale? - Spytał po raz kolejny, coraz bardziej ciekawy. 
- Jak już się pobierzemy, będę w końcu szczęśliwa, Jaxon będzie miał rodzinę... ale boje się że będzie tak dobrze i nagle coś zacznie się sypać i będę znów musiała przeżywać to co kiedyś. - W moich oczach stanęły łzy, a w gardle tworzyła się gula. Chłopak przejechał ręką po moim policzku i powiedział z uśmiechem na ustach. 
- Nigdy już Cie nie skrzywdzi.. Zaufaj mi.. - Następnie znów mnie przytulił.. Wcale mnie to nie uspokoiło.. Przecież nie miałam pewności ze nie będę przechodzić drugi raz przez to samo. 

Trzymając pod rękę swojego brata wchodziłam do kościoła, rozglądając się w około. Byli tu wszyscy moi przyjaciele, znajomi, daleka rodzina którą pamiętam jedynie z dzieciństwa. Była również jego rodzina, oraz kilku przyjaciół jakich nie znam, ale bardzo chciał ich zaprosić. Wszyscy spoglądali na mnie z uśmiechem bądź posyłali mi przyjazne spojrzenia. Na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. 
Brat doprowadził mnie do ołtarza, przy którym stał on. Przesłał mi szeroki uśmiech, a następnie usiadł na pierwszej ławce. 

- Czy bierzesz sobie tego oto mężczyznę za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścisz go aż do śmierci? - Pytanie wyleciało z ust księdza. 
- Tak. - Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach. 
Gdy z jego ust również wypłynęło "Tak", a ksiądz powiedział tradycyjne "ogłaszam was mężem i żoną" oraz zwrócił się do mojego od teraz męża "Możesz pocałować pannę młodą" Złączyliśmy nasze usta w głębokim, namiętnym pocałunku, nie miałam już wątpliwości co do naszej wspólnej przyszłości. Teraz już musiało być tylko lepiej. 
- Kocham Cię Katie Lilly Palvin. - Szepnął cicho, a te słowa z jego ust brzmiały niczym najpiękniejszy wiersz. Mogłabym słuchać jego głosu godzinami. 
- Ja również Cię kocham Justinie Drewie Bieber. - Odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy, znów łącząc nasze usta w pocałunku. 

Otworzyłam oczy, a jedyne co widziałam to białe światło oraz grupę ludzi stojącą z notesami nad moim łóżkiem. Po chwili zdałam sobie sprawę ze to był tylko sen. Nasuwało mi się tylko jedno pytanie, przez które chciało mi się płakać. Co się stało z moim synkiem? 
*
Przepraszam ze tak zaniedbuję tego bloga i nie ma rozdziałów..
Postaram się to naprawić, a na razie łapcie króciutki rozdział. 
DZIĘKUJĘ ZA TYLE WYŚWIETLEŃ I PEŁNO KOMENTARZY <3