czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 8

Katie POV:

Bez chwili zawahania odebrałam. Po kilku sekundach usłyszałam głos bardzo ważnej dla mnie osoby. Na moich ustach od razu pojawił się wielki uśmiech.
- Katie? - Spytał swoim wesołym głosem Zayn.
- Tak? - spytałam śmiejąc się cicho pod nosem, tak aby nie obudzić Liama.
- Miałem nadzieję na jakieś krzyki, piski czy cokolwiek. Ale widocznie nie cieszysz się z tego ze dzwoni twój wspaniały, seksowny przyjaciel. - Zayn zaśmiał się. Ten człowiek ma za wysoką samoocenę. Przewróciłam oczami.
- Czyżbyś przewróciła oczami, panno Palvin? - spytał całkiem poważnie Zayn, po czym wybuchł śmiechem.
- Czy ty masz jakiś wrodzony talent? - spytałam śmiejąc się. Wstałam z łóżka, ubrałam kapcie i ruszyłam powoli w stronę drzwi. Delikatnie pociągnęłam za klamkę ta aby nie obudzić mojego śpiącego narzeczonego. Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Udałam się w stronę schodów.
- Bliźniacy tak mają. - zażartował Zayn. Nie byliśmy rodzeństwem, ale tak się traktowaliśmy. Gdy byłam już na dole, udałam się w stronę salonu. Po drodze zapaliłam światło. Usiadłam na kanapie.
- No więc, mój bracie bliźniaku kiedy wrócisz? - spytałam z uśmiechem na twarzy. Dawno nie widziałam się z Zayn'em. Wyjechał na studia do Paryża. Zayn zawsze dobrze się uczył. Znamy się od podstawówki. Zawsze rywalizowaliśmy w nauce. W końcu wyszło ze ukończyliśmy szkołę z taką samą średnią. Lecz ja porzuciłam dalszą edukację dla Justina. Po urodzeniu Jaxon'a, stwierdziłam ze poświęcę się i wychowam go. Jak podrośnie, to może wtedy pójdę na studia. A co do Zayna,  strasznie za nim tęsknię. Nie widziałam go już z 4 miesiące..
- Już wróciłem siostrzyczko. - mogłam wyczuć przez telefon, ze na twarzy Zayn'a pojawił się ogromny uśmiech. Na mojej zresztą też. W końcu zobaczę mojego ukochanego przyjaciela.
- Nie uśmiechaj się jak głupi. - powiedziałam śmiejąc się. Jednak nie tylko on ma instynkt bliźniaka.
- No ej, też się uśmiechasz. Widzę już te twoje piękne dołeczki w policzkach. - Zayn powiedział śmiejąc się po raz kolejny. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Nie byłam przyzwyczajona do komplementów. Zawsze miałam jakieś kompleksy. Zawsze widziałam w sobie same wady. Tu mi coś wystaje, tu za dużo tłuszczu. Tu takie włosy, tu takie paznokcie. Za duże usta, za małe oczy. Tu za gruba, tu za mały dekolt, tu za duża pupa. Wszystko nie tak. Najgorzej było po ciąży. Nie potrafiłam siebie zaakceptować. Przepłakałam tyle nocy. W końcu wzięłam się w garść. Schudłam po ciąży i w końcu zaakceptowałam siebie. Teraz nie mam prawie żadnych kompleksów.. chodź nie wyglądam jak modelka, czy kobieta z pism dla mężczyzn..
- I te rumieńce.. - zaśmiał się Zayn. Czy ten człowiek ma kamery założone w moim domu?
- Czy jak byłeś u mnie ostatnio nie złożyłeś aby na pewno kamer? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
- Nie. Ale może powinienem? Żeby oglądać twoją piękną buźkę codziennie. - Zażartował Zayn. Po raz kolejny Przewróciłam oczami. Ale na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech i rumieńce.
- Och przestań Zayn. Kiedy się zobaczymy? - spytałam.
- Wpadnę do Ciebie jutro. Dobranoc bliźniaczko. - powiedział Zayn, cmokając. Zupełnie tak jakby chciał mi dać buziaka przez telefon. On jest uroczy.
- Dobranoc bliźniaku. - pożegnałam się z przyjacielem. Chwilę później nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Spojrzałam na ekran telefonu, na którym znajdowała się tapeta Max‘a i Jaxon‘a. Byli uśmiechnięci szczęśliwi. Jaxon obejmował Max‘a, który trzymał go na rękach. Postanowiłam wejść w galerię i przeglądać zdjęcia, wspominając miłe chwile. Po godzinie doszłam do ostatniego zdjęcia. To zdjęcie wywołało we mnie smutek, oraz pełno łez spływających po moim policzku. Wszystkie wspomnienia wróciły. Zdjęcie przedstawiało Justin‘a siedzącego z gitarą. Justin często grał i śpiewał dla mnie. Uważałam to za romantyczne. Justin miał ogromny talent. Zupełnie nie wiem co te zdjęcie robiło w moim telefonie, przecież zmieniałam numer, telefon jak i kartę pamięci chyba z 5 razy od zniknięcia Justina. Kolejna łza spłynęła po moim policzku.  Tak bardzo chciałam żeby te czasy wróciły. Chciałabym budzić się w ramionach młodego, chudego chłopaka. Któremu spodnie zawsze spadały, który ciągle poprawiał swoją opadającą na czoło grzywkę. Chciałabym wychowywać z nim Jaxon, przeżywać wspólnie każdą ważną chwilę. Chciałabym znów być szczęśliwa.. Ocierając łzy ruszyłam w stronę sypialni. Chciałabym zwalczyć o nas, o mnie i Justin'a.. z tą myślą ponownie zasnęłam w ramionach Liama.

Justin POV:

- No to za naszą przyjaźń Justin? - Claudia spytała niepewnie, biorąc kieliszek w dłoń i unosząc ją niepewnie do góry. Przesłałem dziewczynie szeroki uśmiech, łapiąc a następnie podnosząc kieliszek wódki ku górze.
- Za przyjaźń. - Powiedziałem do brunetki, następnie przechylając kieliszek i opróżniając jego zawartość.
Popiłem szklaną coli, a następnie polałem nam następną kolejkę. Wypiliśmy ponownie, tym razem bez toastu. Poczułem jak mała dawka alkoholu, rozchodzi się po moim ciele. Claudia wskazała palcem na łazienkę, na początku nie zrozumiałem o co chodzi, lecz po chwili się skapnąłem. Claudia wstała od baru, zostawiając mi swoją torebkę, a sama udała się w stronę łazienki. Ja sam rozsiadłem się wygodnie przy barze, zamawiając piwo. Miałem ochotę dzisiaj się porządnie napić, wraz z przyjaciółką. Po tym jak zobaczyłem w aucie Claudie, od razu ją poznałem i wsiadłem do jej auta. Brunetka była pozytywnie zaskoczona, tym że wróciłem. Rozmawialiśmy z dwie godziny, stojąc pod domem Katie. Wyjaśniłem jej wszystko, przeprosiłem. Na moje szczęście dziewczyna wybaczyła mi szybko, uznała ze nie potrafi się na mnie gniewać. W końcu kiedyś byliśmy w stanie za siebie zabić.. Claudie poznałem bo była dziewczyną mojego dobrego kumpla. Pewnego razu robiłem domówkę. Przyszedł wraz z Claudią. Od razu znaleźliśmy wspólne tematy, zaczęliśmy się spotykać. Oczywiście jako przyjaciele. Później mój "kumpel" posądził nas o romans i zostawił Claudie. Ona bardzo to przeżyła. Była w nim szaleńczo zakochana, niczym ja w Katie a on tak po prostu ją zostawił, tym samym zniszczył naszą przyjaźń. Zerwaliśmy kontakt. Ale dzięki temu zbliżyłem się jeszcze bardziej do Claudii. Traktowałem ją niczym moją młodszą siostrę. Lecz ona trochę się zmieniła.. Stała się taką łatwą dziewczyną. Przestała się szanować. Zerwaliśmy kontakt, później poznałem Katie. Straciłem dla niej głowę, zapomniałem o jakiejkolwiek  relacji z Claudią. Tuż przed moim zniknięciem przypadkiem się spotkaliśmy, umówiliśmy się na kawę. Lecz nie pojawiłem się już na spotkaniu. Musiałem się ukrywać. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- O czym tak rozmyślasz? Zakochałeś się Justin, czy co? - Spytała, ponownie siadając koło mnie. Zawołała barmana i zamówiła sobie piwo.
- Żebyś wiedziała jak bardzo jestem zakochany. - Spojrzałem, przesyłając jej niepewny uśmiech. Byłem szaleńczo zakochany.. Gdy zobaczyłem Katie po tym 5 latach.. Poczułem coś.. Tak jakbym zakochał się w niej na nowo.
- No to szczęścia przyjacielu. - Claudia zbliżyła się do mnie i poklepała mnie po plecach, chwile później składając słaby pocałunek na moim policzku. Zapewne ślad jej mocno czerwonej szminki, został na moim policzku. Moje oczy pociemniały, na samą myśl o dziewczynie której oddałem swoje serce.
- Nie podziękuję, nie mam nawet za co. Nas nie ma i już nigdy nie będzie. - Powiedziałem ostro, a moje oczy znacznie pociemniały. Claudia wydawała się być lekko zdezorientowana. Podniosłem dłoń rozkładając ją i trzymając w chwilę w górze, na oznakę tego że nie chcę o ty rozmawiać. Dziewczyna zrozumiała. Przestała naciskać i zaczęliśmy znów pić.
Nie potrafię się zrozumieć.. Nie mogę być z Katie, ale tak bardzo tego pragnę. Jestem emocjonalnie rozerwany. Chcę w końcu być szczęśliwy. Powinienem był zawalczyć o Katie.. - odzywał się głos w mojej głowie. Być może był on efektem alkoholu, płynącego w moich żyłach.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Katie. Chwile później mogłem usłyszeć jej słaby głos w słuchawce.
Zupełnie jakby płakała. Poczułem coś w rodzaju ukucia w sercu. Spanikowałem i rozłączyłem się..
Znów uciekłem od problemów.

*
W końcu rozdział! Przepraszam bardzo że dopiero dziś, ale nie miałam czasu dodać/napisać.
Dziękuję za 13 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ. Jesteście wspaniali <3
Następny rozdział jak przybędzie trochę komentarzy.
Proszę aby komentarz był nieco dłuższy niż "Super, czekam na nn"
Chciałabym poznać waszą opinię na temat rozdziału.
DODANA ZAKŁADKA "INFORMOWANI"

INFORMOWANI

Jeżeli chcesz być informowany, zostaw w komentarzu jakiś kontakt do siebie. Może to być Twitter, Ask.fm, konto Google, czy cokolwiek :)

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 7

Justin POV: 

"Jaxon to twój syn" Te słowa rozchodziły się po mojej głowie, powodując że w środku mnie wszystko się gotowało. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Z dnia na dzień dowiedziałem się że jestem ojcem. Mam syna.. Poczułem coś w rodzaju nienawiści do Katie. Byłem zły, że nie powiedziała mi o tym wcześniej, ukrywała to. Pozwoliła aby obcy facet wychowywał moje dziecko... Ale z drugiej strony ja też nie zachowałem się fair w stosunku do niej. Zniknąłem bez słowa. Nie zrobiłbym tego gdybym wiedział o ciąży.
Przerzuciłem swój wzrok z podłogi na zmartwioną twarz Katie.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? - Podniosłem nieco swój głos. Zrobiłem dosyć groźną minę. Zauważyłem że Katie spuściła wzrok na kanapę, nie chcąc spoglądać w moje oczy. Było jej ciężko, była na skraju wybuchnięcia płaczem. Widziałem to..
- Nie miałam kiedy. - Przerwała na chwile, zakrywał dłonią usta. Następnie wzięła głęboki oddech i zaczęła z powrotem mówić. - Jak wróciłeś miałam już ułożone życie. Nie chciałam żebyś mi go po raz kolejny zniszczył. - Powiedziała nieco ciszej. Widziałem że ciężko jej powstrzymać łzy. Czułem ukucie w mojej klatce piersiowej. Niszczę jej życie..
- Dlatego pozwoliłaś obcemu facetowi wychowywać moje życie? - Spytałem, a raczej warknąłem do Katie. Wiem ze zachowuje się trochę jak dupek, bo to ja ją zostawiłem, ale taki już jestem.
- Bo chciałam żeby mój syn miał ojca! - Katie podniosła swój wzrok.. "mój syn" niby to dwa zwykłe słowa, a jednak trafiły niczym sztylet w moje serce..
- Nasz syn.. - mruknąłem cicho pod nosem, przecierając dłońmi oczy. Samotna łza spłynęła po moim policzku.. W myślach skarciłem się za to. Przecież jestem mężczyzną. Mężczyźni nie płaczą...
- Łączy cię z nim jedynie to ze jesteś jego biologicznym ojcem. To Liam opiekował się mną gdy urodziłam Jaxon'a. To Liam pomagał mi go wychowywać gdy Ciebie nie było. To Liam zawsze będzie jego prawdziwym ojcem.. - Wyszeptała cicho Katie. Po jej policzku spłynęły łzy.
Nie wytrzymałem już tego. To było dla mnie za dużo. Wstałem i bez słowa wyszedłem. W środku czułem milion emocji. Katie była dla mnie wszystkim, kocham ją nad życie, ale nie chcę już jej znać. Za to co powiedziała, znienawidziłem ją. Miałem już dość tego wszystkiego.
Gdy byłem już za drzwiami, ruszyłem w stronę furtki. Katie miała duży ogród więc przejście od drzwi do furtki zajmowało mniej więcej 2 minuty. Ruszyłem powolnym krokiem, ściskając pięść. Byłem wkurzony, smutny, zły. Nie potrafię opisać tych emocji. Czułem ich tak wiele. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Moje życie tak jakby zatrzymało się na tym momencie, gdy z ust Katie wypłynęły słowa "To Liam zawsze będzie jego prawdziwym ojcem". Żeby przestać o tym myśleć zacząłem obserwować to co dzieje się za płotem. Tam zauważyłem coś bardzo ciekawego. Stało tam auto, na miejscu kierowcy siedziała bardzo ładna brunetka, miała na oko z 18-19 lat. Tuż obok niej na miejscu kierowcy siedział ten dupek, Liam. Obściskiwali się. Brunetka złożyła pocałunek na policzku Liam'a. Następnie Liam wysiadł z auta i ruszył w moją stronę. Wiedziałem że się miniemy przy furtce. Szedłem spokojnie, próbując opanować emocji. Gdy byłem już przy bramce, obojętnie przeszedłem obok Liama, potrącając go ramieniem. Ze względu na to że mnie wcześniej nie widział, był lekko zdezorientowany. Po chwili skojarzył kim jestem. Krzyknął do mnie "dupek" i udał się do drzwi. Kompletnie zignorowałem to co do mnie krzyknął. Nie miałem ochoty z nim się kłócić.. Ruszyłem chodnikiem w stronę parkingu, znajdującego się mniej więcej 100 metrów, od domu Katie. Przechodząc obok auta "tajemniczej Brunetki" zatrzymałem się. Brunetka siedziała odwrócona w przeciwną stronę, czyli plecami do mnie. Trzymała telefon przy uchu, widocznie z kimś rozmawiając. Gdy odwróciła się w moja stronę, poczułem ścisk w brzuchu. Telefon wypadł jej z reki, a moje usta otworzyły się szeroko tworząc literkę "O". Dziewczyna przestała być już "Tajemniczą Brunetką".

Katie POV: 

Justin wyszedł tak bez słowa. Łzy płynęły strumieniem po moim policzku. Wiem że to moja wina. Że powinnam powstrzymać się, nie powinnam mówić tego że Liam zawsze będzie prawdziwym ojcem Jaxona. Trochę szkoda mi Justina. Nie miał szansy żeby zajmować się Jaxonem. Ale to wina nas obydwojga. Nie chciałam już dłużej o tym myśleć. Po prostu chciałam zapomnieć. Chciałam żeby wszystkie problemy zniknęły.. Do domu wszedł Liam. Otarłam łzy z policzka. Nie chciałam żeby widział jak płaczę. Liam podszedł do mnie, nachylił się na wysokość mojego policzka. Złożył na nim lekki pocałunek, po czym szepnął mi na ucho.
- Cześć kochanie. - Na mojej zmartwionej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Kochałam Liam'a, ale nie jak mężczyznę z którym mogłabym być. Raczej jako przyjaciela. Ale chciałam dać mu szansę na ułożenie sobie życia ze mną. Widziałam że mu zależy, że się stara dla mnie i dla Jaxona.
- Cześć skarbie. - również szepnęłam. Wstałam z kanapy i przysunęłam się do ciała Liama. Wtuliłam się w nie, obejmując go w pasie. Chłopak objął mnie, kładąc ręce na dole moich pleców, przyciskając do siebie. W jego ramionach czułam się bezpieczna, czułam się kochana. Ale gdzieś w głębi mnie, chciałabym żeby zamiast Liama stał tutaj Justin. Żebym to właśnie z nim stała za 3 tygodnie przy ołtarzu.
- Co tu robił ten dupek? - Przewróciłam oczami, na to co powiedział Liam. Nie chciało mi się tłumaczyć.
- Nic, przyszedł tylko porozmawiać. - Odsunęłam się od Liama i udałam się w stronę kuchni. Wyjęłam szklankę z szafki i nalałam sobie soku pomarańczowego. Postanowiłam zrobić coś do jedzenia. Wyciągnęłam kawałek piersi z kurczaka, sałatę lodową, pomidora i ogórka. Postanowiłam zrobić sałatkę z smażoną piersią z kurczaka.
Kończyłam właśnie moją sałatkę, wymieszałam zawartość dużej miski, w której znajdowała się sałatka. Wzięłam miskę i zaniosłam do stołu znajdującego się w kuchni. Postawiłam miskę i wróciłam się po talerz, oraz widelec. Zabrałam się za jedzenie. Gdy zjadłam posprzątałam po sobie i włożyłam naczynia do zmywarki i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer Max'a i włączyłam wiadomości.
Do: Max
Kiedy wracacie? :)
Max pojechał z Jaxonem do swojego kolegi. Chciał dać mi jeden dzień spokoju, tak abym mogła trochę odpocząć od tego wszystkiego.
Od: Max 
Wracamy dopiero jutro. Macie z Liamem cały dom dla siebie. Wykorzystajcie to dobrze, siostra! xx
W duchu przewróciłam oczami, to takie typowe dla Max'a że myśli tylko o jednym. Zresztą wszyscy chłopacy w jego wieku myślą tylko o tym.. Zaśmiałam się cicho. Nagle poczułam na sobie czyjeś dłonie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Liama. Na jego twarzy widniał cwaniacki uśmieszek. Zaśmiałam się cicho. Liam przybliżył swoją twarz do mojej i bez zastanowienia wpił się w moje usta. Później już tylko udaliśmy się do naszej sypialni..

w nocy..

Obudził mnie dźwięk telefonu. Z trudem wyrwałam się z objęć Liama, który spał twardym snem. Dźwięk telefonu roznosił się po całym pokoju, przyprawiając mnie o lekki ból głowy. W końcu złapałam telefon i odblokowała go. Na ekranie pojawiło się zdjęcie osoby za którą tęskniłam najbardziej na świecie.

*
Taki króciutki rozdział. Mam nadzieje że się podoba. Znów dodaję rozdział za późno, ale sami zrozumcie. Nie mam kiedy pisać. Jest koniec roku muszę poprawić oceny.. No to do następnego! :)
Anonimy podpisujcie się jakoś :)
KOLEJNY ROZDZIAŁ - 25 KOMENTARZY :)
Zapraszam na mój ask

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 6

miesiąc później... 

Katie POV:

Wyszłam z przymierzalni, ubrana w piękną białą sukienkę. Sięgała ona do moich kostek, miała długi, ciągnący się tył. Była bez ramiączek, czyli idealnie opinała się na moich piersiach. Tuż pod piersiami znajdował się kremowy pasek z kwiatkiem. (sukienka) Była piękna, czułam się w niej wspaniale. Poczułam na sobie wzrok Max'a, Alex'a, Carly i Victorii. Carla to moja najlepsza przyjaciółka, Victoria to jej o rok młodsza siostra z którą również się przyjaźnie a Alex to najlepszy przyjaciel Max'a. Znają się od dzieciństwa. Poznałam go jak chłopcy byli w 5 klasie. Uwielbiam Alex'a. Jest taki uroczy, bardzo podobny do mojego młodszego brata. Są w tym samym wieku. Alex często prawi mi komplementy, wiem od brata że kiedyś się we mnie podkochiwał, ale nigdy nie patrzyłam na niego jako chłopaka z którym mogłabym sobie ułożyć życie. W końcu jest 4 lata młodszy. Teraz on ma własne życie, ja również.
- Mam najpiękniejszą siostrę na całym świecie! - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Max'a.
- Zdecydowanie najpiękniejszą. - Powiedział Alex, na co lekko się zarumieniłam. Oboje po chwili z Max'em przybili sobie piątkę, na co przewróciłam oczami.
- Katie proszę weź ją, jest śliczna. - Zapiszczała Carla, a ja się cicho zaśmiałam.
- Popieram. - Zaśmiała się Victoria.
- Oczywiście że ją wezmę, jest cudowna. - Klasnęłam w dłonie i ruszyłam z uśmiechem na twarzy, w stronę przymierzalni. Zdjęcie sukienki zajęło mi chwilę. Zapomniałabym wspomnąć ze przełożyliśmy ślub. Termin ślubu wypada za 3 tygodnie.. Przez ostatnią naszą kłótnie uznaliśmy że lepiej jak pobierzemy się szybciej. Na początku chciałam się rozstać, ale ze względu na Jaxon'a, chcę ułożyć sobie życie już na poważnie z Liamem. Ale z drugiej strony codziennie myślę o Justinie, brakuje mi go. Nie widziałam go już miesiąc. Mam nadzieje że ułoży sobie życie i będzie szczęśliwy.. Wyszłam z przymierzalni z sukienką w dłoni. Spojrzałam na Carle.
- Katie my pójdziemy na kawę. - powiedziała Carla, wskazując palcem na kawiarnie, znajdującą się naprzeciwko sklepu z sukniami ślubnymi.
- Okej, zapłacę i dojdę do was. - Posłałam jej oczko i ruszyłam w stronę kasy. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, oznaczający że Max, Victoria, Alex i Carla już wyszli. Gdy byłam już przy kasie, podałam kasjerce sukienkę, gdy ona wpisywała do komputera, coś o zakupie, ja w tym czasie zaczęłam szukać w torebce portfela. Gdy już go znalazłam, wyciągnęłam kartę moją i Liam'a, bo własną trzymam schowaną w domu, ze względu na dużą ilość pieniędzy, znajdującą się na niej. Są to pieniądze po moim wujku, należące do mnie. Tuż po jego śmierci, postanowiłam że rozdzielę je po połowie między mną, a Max'em. Ze względu na to że Max jest jeszcze nie pełnoletni, to nie korzystamy w ogóle tych pieniędzy.
- Proszę o wpisanie kodu PIN. - Powiedziała z uśmiechem na twarzy kasjerka. Wpisałam kod, po kilku sekundach kasjerka spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Niestety nie ma pani żadnych środków na koncie. - Przesłała mi "współczujący" wyraz twarzy.
- Ale jak to jest możliwe? Ostatnio korzystałam z tej karty około miesiąca temu i było na niej 7 tysięcy. - zrobiłam duże oczy. Nie używałam tej karty przez miesiąc, Liam również. Chociaż raz chyba ją brał. Ale na co on mógł by wydać 7 tysięcy? Muszę to wyjaśnić.
- Wyskakuje mi że ktoś wypłacał z karty 7 tysięcy 24 maja, dokładnie miesiąc temu. Przykro mi, nie ma pani nic na koncie. - Spojrzała na mnie ponownie.
- Wie pani co, zapłacę gotówką. - Otworzyłam portfel, przestraszyłam się bo miałam zbyt mało pieniędzy, aby płacić gotówką, w końcu suknia ślubna na wesele nie kosztuje grosze.. Kasjerka widocznie to zauważyła.
- Możemy zrobić tak, że pani zostawi nam dowód osobisty, prawo-jazdy bądź jakikolwiek dowód tożsamości, zabrać sukienkę i wrócić z pieniędzmi w ciągu 2-3 dni, odbierając przy tym zostawiony dowód. - Przesłała mi lekki uśmiech.
- Możemy tak zrobić. - Wyciągnęłam dowód osobisty i podałam jej go. Kasjerka zapakowała sukienkę w duże pudełko, wsadziła do reklamówki i podała mi. Podziękowałam ładnie i ruszyłam w stronę kawiarni.

godzinę później:

- To jak Max, masz już jakąś dziewczynę czy może wybierzesz się na mój ślub samotnie? - Spojrzałam na brata siedzącego naprzeciwko mnie, wraz z Alex'em i Carlą. Max przesłała dziwne spojrzenie w kierunku Victorii siedzącej obok mnie, na co ona się zarumieniła. Wiedziałam bardzo dobrze że Max podobał się Victorii. Odkąd poznałam ich ze sobą, ona podkochuje się w nim. Próbowałam już wiele razy ich ze sobą zeswatać, ale nigdy mi nie wyszło. Max woli bawić się w krótkie związki z beznadziejnymi, pustymi laskami, które i tak później zostawiają go dla innych, a on zawsze na tym cierpi.
- Nie wiem jeszcze, raczej przyjdę sam. - Wzruszył ramionami.
- A ty Alex, kogo zabierzesz? - spytała Carla. Na twarzy Max'a zagościł duży, cwaniacki uśmieszek.
- Alex to by wolał żeby to był jego i Katie ślub! - Krzyknął, chwile później wybuchając śmiechem. Alex szturchnął go łokciem w rękę, a ten dalej się śmiał. Ja tylko przyglądałam się im oby dwóm. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć, czyżby Alex dalej się we mnie podkochiwał, czy może to jednak tylko głupie żarty mojego jakże wspaniałego brata?
- Oh zamknij się idioto. - Powiedział Alex przewracając oczami. - Przyjdę sam. - Dodał spoglądając z uśmiechem w moją stronę.
- A ty Carla? Przyjdziesz z Lucasem? - Przesłałam jej oczko.
- Nieee, no może. - Zaczęła się śmiać.
- Dalej ze sobą kręcicie? - Wtrącił Max.
- Tak. - przeniosła swój wzrok na sufit. - On jest taki uroczy. - powiedziała słodkim dziewczęcym głosem, wzdychając przy tym.
- Nie przesadzaj znam lepszych. - wtrąciła Victoria.
- Kogo na przykład? - Spytała Carla.
- Na przykład Alex jest lepszy od Lucasa. - pokazała palcem na Alexa, na co on się uśmiechnął, ukazując swoje dołeczki w policzkach. - I Max. - na jej twarzy zagościł uśmiech. - Max jest cudowny. - powiedziała szeptem, ale była cisza więc wszyscy to usłyszeli. Victoria jak poparzona przyłożyła rękę do twarzy, zakrywając czerwone od zawstydzenia policzki. Wszyscy rozglądali się na boki, po czym razem wybuchliśmy głośnym śmiechem, wraz z Maxem a nawet Victorią.

Justin POV: 

Leżałem na łóżku, oglądając serial o Nastoletnich matkach. Często oglądaliśmy go razem z Katie. Zawsze komentowaliśmy zachowanie nieodpowiedzialnych 16 które wychowują dzieci samotnie, bo ojciec ich dziecka nie interesuje się nim.A co do Katie to już miesiąc jej nie widziałem. Brakuje mi jej. Słyszałem od Jazmyn że przełożyła ślub. Boli mnie to że nie mogę nic zrobić, żeby zapobiec temu ślubu. To będzie jej najgorsza decyzja w życiu, ale Katie jest uparta, nie wybaczy mi nigdy że ją wtedy zostawiłem. W tym momencie do pokoju weszła Jazmyn, ubrana w ładną, czerwoną sukienkę. Wyglądała uroczo a za razem seksownie. Jazmyn ma 24 lata, jest moją straszą siostrą która wychowywała mnie po śmierci mamy. Jest piękną kobietą z dużymi brązowymi oczami, po naszej mamie. Ma długie, kręcone, brązowe włosy.
- I jak Ci się podoba? - Spytała siostra, kręcąc się w kółko, trzymając za końce swojej krótkiej sukienki.
- Pięknie wyglądasz księżniczko. - Zaśmiałem się, podszedłem do niej, podniosłem jej twarz kciukiem do góry i ucałowałem jej czoło.
- Ciesze się że Ci się podoba. - Posłała mi duży uśmiech.
- To na jej ślub, prawda? - Spytałem niepewnie. Jazmyn opuściła głowę i odsunęła się ode mnie. Zaczęła udawać się w kierunku swojego pokoju. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem w swoją stronę.
- Proszę powiedz mi, Katie jest z nim szczęśliwa? - Spytałem ponownie. Jazmyn pogładziła dłonią moją dłoń.
- Chyba jest szczęśliwa, jakby nie była, nie brałaby z nim ślubu. Przepraszam Justin. - Twarz Jazmyn posmutniała, jej ciało automatycznie wtuliło się w moje. Objąłem ją delikatnie w pasie i zatopiłem twarz w jej pięknych włosach.
- Nie musisz mnie przepraszać, to ja wszystko spieprzyłem. - Wzruszyłem ramionami. Wiem ze to moja wina, to ja jestem sobie winny. Gdybym nie uciekł jako tchórz, miałbym teraz przy sobie najwspanialszą kobietę na świecie.

Liam POV: 

- Cześć kochanie. - Musnąłem usta Claudii na przywitanie. Po chwili jej ciało wtuliło się we mnie.
- Tęskniłam. - Powiedziała smutnym głosem. - Nie widzieliśmy się tydzień. - Jej twarz nabrała smutnego wyrazu. Wiedziałem że jest we mnie zakochana i bawiłem się tym. Tak naprawdę kocham Katie, ale potrzebuję odskoczni od codzienności, więc spotykam się z Claudią. Wiem że to nie jest fair w stosunku do Katie. Ale ona taką świętoszką też nie jest. Przecież nie powiedziała w końcu Justinowi że Jaxon to jego syn. Oszukuje go, to niech nie dziwi się ze ja oszukuje ją.
- Wiesz że biorę niedługo ślub, dużo czasu poświęcam na przygotowania do niego. - Wzruszyłem ramionami. Mięśnie w ciele Claudii spięły się, poczułem to obejmując ją.
- Zostaw ją, odwołaj ślub, zabierz wszystkie swoje oszczędności i wyjedźmy. - Pokiwała głową Claudia.
- Nie mogę. Jak ty sobie to wyobrażasz? Prowadzę poważną firmę, co chwile w gazetach szukają tylko tematu aby zniszczyć moją firmę, gdybym zostawił Katie i uciekł z zwykłą prostytutką to media by mnie zniszczyły. Moja firma by tego nie przetrwała. - Przesłałem jej słabe spojrzenie.
- Czyli traktujesz mnie tylko jako odskocznie od normalnego życia? Bawisz się mną tylko bo ta idiotka Ci nie wystarcza? - Spojrzała na mnie, jej źrenice od razu się powiększyły. To była prawda, ale ona nie koniecznie musiała o tym wiedzieć.
- Przecież wiesz że to nie prawda.. Zależy mi na tobie. - Przesłałem jej słaby uśmiech. Jej źrenice wróciły do normalności, a ja odetchnąłem z ulgą.
- Powiedzmy ze Ci wierze, a teraz przejdźmy do tego po co tu się spotkaliśmy. - Zaśmiała się cicho, na mojej twarzy zagościł cwaniacki uśmiech. Chwile później złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku.

Katie POV: 

Chodziłam po domu w kółko. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, męczyły mnie jakieś dziwne wyrzuty sumienia. Sama nie poznawałam siebie. Około godzinę temu gdyby nie telefon od Liama, to zadzwoniłabym do Justina i poprosiła o spotkanie. Muszę się z nim zobaczyć, muszę mu powiedzieć że go kocham, że mamy syna. Że najchętniej uciekłabym z nim gdzieś i już nigdy nie wróciła. Ale z drugiej strony, nienawidzę go. Boję się że znów mnie zostawi, że znów ucieknie i zostanę sama z problemami. Nagle wpadłam po raz kolejny na dziwny pomysł. Wzięłam telefon do ręki. Znalazłam numer do Justina i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego zachrypnięty głos. Taki jakby płakał... Poczułam lekkie ukucie w sercu.
- Justin, proszę Cię przyjedź do mnie. - Powiedziałam, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Katie, co się stało? - Zapytał lekko zdezorientowany. Nie miałam siły mu wszystkiego mówić przez telefon.
- To ważne, po prostu przyjedź. - Nie czekałam aż odpowie, po prostu rozłączyłam się. Wytarłam łzę z policzka, a następnie udałam się w kierunku sypialni.

30 minut później: 

Usłyszałam dzwonek do drzwi, zerwałam się z łóżka w sypialni i zbiegłam po schodach. Po minucie byłam już przed drzwiami. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Po drugiej stronie stał Justin. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Staliśmy tak nic nie mówiąc przez jakieś 2 minuty. Ciszę przerwał głos Justina.
- Co się stało? Dlaczego kazałaś mi przyjechać? - Spytał lekko zdezorientowany, a za razem zmartwiony. Zignorowałam całkiem jego pytanie, mówiąc.
- Wejdź do środka, nie będziemy rozmawiać w drzwiach. - Justin kiwnął głową, przesunęłam się a on wszedł do środka. Zamknęłam za nim drzwi, a następnie udaliśmy się do salonu.
- To o co chodzi? - Spytał po raz kolejny, a ja znów to zignorowałam. Bałam się mu powiedzieć o co chodzi.
- Siądź. - wskazałam na skórzaną kanapę. Justin posłuchał się mnie i zajął miejsce na jednym końcu kanapy, a ja na drugim.
- O co cho. - nie zdążył dokończyć bo znów mu przerwałam. Tym razem chciałam już mu wszystko wyznać. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam.
- Najpierw obiecaj mi że jak powiem Ci coś naprawdę ważnego, to po prostu wysłuchasz tego i odejdziesz. - posłałam mu groźne spojrzenie. Justin chwile się zastanawiał nad tym co powiedziałam.
- No powiedzmy że może tak być.. - Powiedział spokojnie jak i cicho.
- Bo Justin... Ja Cię okłamałam... - Powiedziałam, czułam że po moich policzkach spływają łzy. Justin tępo wpatrywał się we mnie. - Powiem Ci prosto z mostu.. - Łzy same napływały mi do oczu. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam to co chciałam już dawno temu powiedzieć, to co skrywałam tyle czasu. To co męczyło mnie każdego poranka gdy się budziłam. W końcu to powiedziałam. . - Jaxon to twój syn..

*
(ZAPRASZAM NA MOJE 2 OPOWIADANIE - klik) Hej, hej, hej. Rozdział 6 za nami! Chciałabym bardzo przeprosić że rozdział dodany tak późno. Chciałabym podziękować za 6,5 tysiąca wyświetleń. Jesteście wspaniali <3 PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTA O KOMENTARZ, BO MOTYWUJE ON DO DALSZEGO PISANIA :) Co do rozdziału, to powiem wam ze reakcja Justina może was nieco zaskoczyć, a Liam to dupek bo zdradza Katie. Ale gdyby nie te zdarzenia, opowiadanie nie miałoby sensu. Do następnego! :)

Rozdziały

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 5

Katie POV:

- Na pewno chcesz tam iść sama? Zawsze mogę iść z tobą. - Powiedział Paul z uśmiechem na swojej zawsze uśmiechniętej twarzy.
- Na pewno. A teraz muszę już naprawdę iść Paul. - Przesłałam mu oczko, odpięłam pas i miałam już wysiadać.
- Zadzwoń do mnie jeszcze kiedyś Katie. Do zobaczenia.
- Zadzwonię jeszcze dziś. Do zobaczenia. - Przesłałam mu szeroki oraz szczery uśmiech, wysiadłam z auta po czym ruszyłam w stronę drzwi wejściowych mojego ogromnego domu. Odwróciłam się jeszcze na chwilę, pomachałam do Paula, który mi odmachał a następnie odjechał swoim sportowym autem. Paul to chłopak do którego auta wsiadłam tuż po tej kłótni z Liamem. W pełni nazywa się Paul Jeremy Shelley, ma 24 lata i pracuje jako mechanik w salonie samochodowym, swojego wuja. Jest wysoki i chudy. Ma blond włosy, niebieskie oczy, a jego całą klatkę piersiową przykrywają tatuaże. Jest uroczy oraz bardzo opiekuńczy. Po tym jak zabrał mnie spod tej kawiarni, udaliśmy się do jego mieszkania. Zrobił nam jedzenie oraz herbatę. Obejrzeliśmy kilka filmów, wieczorem  usiedliśmy jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi i wygadaliśmy się sobie. Przegadaliśmy całą noc, przez co nie jestem zbytnio wyspana. Powiedziałam mu o Justinie, nie podawałam mu ani jego imienia, ani żadnych danych Justina, po prostu powiedziałam że mój były zostawił mnie bez żadnego słowa, a następie wrócił po 5 latach. Powiedziałam mu również o dziecku, Liamie i moim bracie. Ten koleś spędził ze mną kilkanaście godzin i całą noc, a znamy się lepiej niż starsi przyjaciele. Paul opowiedział mi że ostatnio rzuciła go dziewczyna, którą bardzo kochał. Mieli mieć dziecko, ale okazało się po czasie że to nie jego dziecko.Ta dziewczyna zostawiła go dla prawdziwego ojca dziecka.  Ma jednego przyjaciela, którego poznał w szpitalu. Jego przyjaciel ukrywa się przed czymś, ale Paul nie chciał powiedzieć mi przed czym. Jakoś miesiąc temu stracili kontakt, Paul się bardzo o niego martwi. Chciałabym mu pomóc, ale nie potrafię.
Byłam już za furtką, czyli znajdowałam się w swoim ogrodzie. Ruszyłam ku drzwi, po drodze wyciągnęłam telefon, zegarek na ekranie wskazywał 12.20. Jest niedziela, więc wszyscy pewnie spędzają razem czas na kanapie. Na ekranie pojawiło mi się 29 nieodebranych połączeń. 20 z wczoraj od Max'a, 8 z dziś rana też od Max'a i co mnie zdziwiło jedno nieodebrane połączenie od Justina, z 4.53. Zatrzymałam się tuż przy drzwiach, bałam się je otworzyć. Nie chodzi o to że bałam się Liam'a, tylko bałam się tego że będę musiała powiedzieć Max'u o tym co się stało, bo od razu jak wejdę zasypie mnie pytaniami. Nie dziwie się mu, ja sama bym chyba umarła z zmartwienia, gdyby Max zniknął na cały dzień i noc, bez słowa. Pokonałam strach i pociągnęłam za klamkę. Powoli wsunęłam się do środka, robiąc to jak najciszej. Ściągnęłam buty i udałam się do salonu, stając tyłem do chłopców. O dziwo nie było na kanapie Liam'a, tylko sam Max z Jaxonem który siedział na jego kolanach, wyglądali cholernie słodko. Nawet nie usłyszeli tego gdy weszłam.
- Hej. - Powiedziałam cicho. Wzrok Max'a jak i Jaxon'a przeniósł się od razu na mnie.
- Mamaaa! - Krzyknął mały, zeskoczył z kolan Max'a i podbiegł do mnie. Kucnęłam a Jaxon rzucił się w moje ramiona, obejmując mnie swoimi małymi słodkimi rączkami.
- Gdzie byłaś mama? - Spytał mały, nic nie odpowiedziałam. Wzięłam go po prostu na ręce i wstałam. Jaxon owinął swoje nogi w okół mojego brzucha i tak staliśmy. Max podniósł się z kanapy i podszedł do nas. Musnął mój policzek na przywitanie, jak czasem robił gdy nie widzieliśmy się długo.
- Gdzie byłaś, umierałem ze strachu. Myślałem że Cię porwali czy coś. Liam tak samo przepadł, jak kamień w wodę. O co się rozchodzi? coś się stało między wami? - Jak zwykle Max zasypał mnie pytaniami.
- To długa historia.. - Odpowiedziałam, Max przesłał mi pytające spojrzenie. Wiedziałam że czeka mnie długa opowieść..

Justin POV:

- Justin do cholery, gdzie ty stary się podziewałeś przez ostatni miesiąc? - Paul spojrzał na mnie z zmartwioną miną, po czym rzucił się na mnie, klepiąc mnie po plecach i przybijając mi pięciokrotnie piątkę. Takie nasze przywitanie.
- Nie muszę się już ukrywać, wróciłem. - Przesłałem mu słaby uśmiech, po czym bez pytania wszedłem do jego mieszkania. Udałem się do salonu, zająłem miejsce na kanapie.
- A co się zmieniło, że nie musisz już się ukrywać? - Paul zajął miejsce na przeciwko mnie, siadając na skórzanym, białym fotelu.
- Nie ważne, lepiej powiedz mi co mówiła Ci Katie? - Spytałem. Paul wytrzeszczył tylko oczy, był zdziwiony.
- Jak to Katie? Skąd ją znasz, skąd w ogóle wiesz ze u mnie była? - Mogłem wyczytać z jego twarzy, że był zdezorientowany.
- Paul, bo widzisz...- zaciąłem się na chwilę. - Katie to ta dziewczyna, która była ze mną zanim musiałem się zacząć ukrywać. Pewnej nocy zostawiłem ją bez słowa i znikłem na pięć lat. Przed wczoraj wróciłem. Byłem u niej rozmawiałem z nią, wczoraj spotkałem się z nią w naszej byłej ulubionej kawiarni, żeby wyjaśnić wszystko z moim ojcem i w ogóle. Ale w połowie rozmowy przerwał nam jej nowy narzeczony, który nie wiem jakim cudem pojawił się w kawiarni, zaczęli się przy mnie kłócić, potem on ją uderzył.. - Zatrzymałem się, wziąłem głęboki wdech i znów zacząłem. - Katie wybiegła z kawiarni, skopałem tyłek temu dupkowi, a następnie wybiegłem mając nadzieje ze ją znajdę jeszcze. I wtedy zobaczyłem jak wsiada do twojego auta. Wiedziałem że z tobą będzie bezpieczna więc odpuściłem. Chcę pojechać do niej teraz, wyjaśnić jej wszystko, przeprosić. - skończyłem. Paul był pod wrażeniem.
- To więc co Ci mówiła? - Spytałem.
- Stary kochasz ją? - Przeszył mnie pytającym wzrokiem.
- Kurewsko mocno ją kocham. - Powiedziałem, a następnie przerzuciłem wzrok na podłogę.
- To na co czekasz? Jedź do niej! - Krzyknął Paul, podszedł do mnie i przybił mi piątkę. Postanowiłem że pojadę i zawalczę o jej miłość.

*

Stałem właśnie pod drzwiami domu Katie, podniosłem dłoń i zapukałem. Po kilku sekundach Katie otworzyła. Jej policzek był spuchnięty, pomyślałem że jak spotkam tego dupka, to skopie mu tyłek po raz drugi. Katie spojrzała na mnie, smutnym spojrzeniem. Miałem wrażenie że chwile temu płakała.
- Katie..
- Wejdź. - Oznajmiła mi Katie. Wszedłem do środka, bardzo dobrze znałem ten dom, bywałem kiedyś tutaj prawie codziennie. Jest on ogromny, a wujek Katie wydał na niego około dwóch milinów. Zawsze zazdrościłem Katie wujka, bo był bardzo bogaty. Teraz ona jest bogata, bo ma majątek po wujku, a ja się staczam jak mój ojciec alkoholik, zabójca. Jestem dosłownie taki sam.

Katie POV:

- Teraz proszę Justin wyjaśnij mi dlaczego zostawiłeś mnie samą tamtej nocy? Nie dałeś znaku życia, przez pięć jebanych lat. Wiesz ile ja się napłakałam? Ile nocy nie przespałam? Max jako nastoletnie dziecko zajmował się całym naszym domem, bo ja całe dnie tylko leżałam i płakałam. - Po moim policzku spłynęła łza.
- Katie ja przepraszam, ja nie mogłem Ci powiedzieć, znienawidziłabyś mnie. Nie pozwoliłabyś mi uciec, a musiałem to zrobić. - Powiedział z trudem przełykając ślinę
- Nienawidzę to Cię teraz..  - Do moich oczu napływały kolejne łzy. - Wyjaśnij mi dlaczego wtedy zniknąłeś? znalazłeś inną na boku i zwiałeś? - spytałam kpiąco. 
- Nie Katie, nigdy nie miałem innej dziewczyny. Byłaś pierwsza i ostatnia. Nigdy nie będzie innej. Nigdy nie przestanę Cię kochać, na zawszę będziesz się dla mnie liczyła tylko ty. - To co mówił, powodowało kolejne łzy spływające po moich policzkach. 
- Tej nocy, kiedy zmarli twoi rodzice, mój ojciec jak zwykle był pijany. Przyszedł do mnie i do Jazmyn. Wygoniłem go, kazałem mu wrócić kiedy wytrzeźwieje. Zamówiłem mu taksówkę. On udał się do domu, tam wypił jeszcze więcej i wsiadł za kierownicę. Miał tej nocy wypadek, przeżył... Twoi rodzice nie przeżyli... - Przerwał na chwilę.. - Wjechał w bok ich auta, miażdżąc ich.. Nie mieli szansy na przeżycie. - po jego policzkach spłynęły łzy.
- Justin... Boże to straszne, ale to nie twoja wina. To on kierował, Ciebie tam nie było. - Mówiłam przez płacz. - To nie był powód dla którego mogłeś tak sobie zniknąć, bez słowa.
- Ty nic nie rozumiesz.. - Justin wyrzucił ręce do przodu. Byłam zdezorientowana. 
- Czego nie rozumiem? Justin powiedz mi wszystko.. - Przesłałam mu pytające spojrzenie.
- Jak się dowiedziałem, byliśmy już razem. Któregoś dnia nocowałaś u Carly i Victorii, upiłem się i pojechałem wtedy do niego. Zacząłem go wyzywać, od pijaków, zabójców. Byłem tak pijany, on również. Zaczęliśmy się bić, wtedy on się przewrócił. Walnął głową o krawężnik. Myślałem ze zemdlał, wtedy pojawiła się plama krwi, wiesz jak jej nienawidzę, dlatego zemdlałem na jej widok. Gdy się ocknąłem, on już nie oddychał.. Zabiłem własnego ojca.. - skończył potem wybuchł płaczem. Pierwszy raz w życiu widziałam jak płacze.. To był przykry widok. Kocham go nad życie, ale nigdy mu nie wybaczę.
-  J-Justin... Ale to był w-wypadek, to nie t-twoja wina.. - jąkałam się.
- Potem uciekłem, uciekłem jak jakiś pieprzony tchórz. Ktoś go potem znalazł, policja do nas przyjechała. Nie chciałem iść do więzienia, bałem się go i po prostu uciekłem. Jak tchórz.. Ukrywałem się 5 lat, w tym właśnie mieście. Żałuję tego, bo straciłem Cię... Straciłem wszystko.. - Wstał, po jego policzkach spływały łzy, po moich też. Nie mogłam się z tym pogodzić. To za dużo jak dla mnie..
- Nie jesteś tchórzem Justin, rozumiem Cię. Ale przepraszam, nie potrafię Ci wybaczyć. Musisz już iśc, niedługo Liam wróci, nie chce żeby Cię tu widział. - Oczywiście to kłamstwo. Chciałam go widzieć.. Codziennie rano się przy nim budzić, ale nie potrafiłam mu wybaczyć. To z Liamem też kłamstwo. Nawet nie wiem czy wróci dziś na noc do domu.
- Rozumiem.. - Justin wstał, ruszył w stronę drzwi. Gdy był już przy nich, powiedział ze łzami w oczach. - Przepraszam naprawdę Katie.. - Już miał wychodzić, ale coś kazało mi go zatrzymać.
- Justin poczekaj... - Podbiegłam do niego. Stanęłam na przeciwko niego, spoglądałam mu w oczy. Te oczy w których się zakochałam. - Justin.. Chcę żebyś wiedział że, ja od zawsze Cię kochałam, dalej Cię kocham i nigdy nie przestanę. Ale nie potrafię Ci wybaczyć, przepraszam... - Znów po moich policzkach spływały łzy. Wtedy zrobiłam coś niespodziewanego. Stanęłam na palcach, przymknęłam swoje oczy i złożyłam delikatny pocałunek na delikatnych, małych ustach Justina. Justin na początku był lekko zdezorientowany, ale po chwili owinął swoje ręce w okół mojego pasa i odwzajemnił pocałunek. Wsunęłam delikatnie język do jego buzi. Wymienialiśmy się ślinką, pieściłam językiem jego wewnętrzne ścianki policzkowe, oraz podniebienie. Czułam w brzuchu motylki, dalej nie wierzyłam ze minęło pięć lat, a ja mam go tutaj. Przestaliśmy się całować. Znów po moich policzkach spłynęły łzy.
- Kocham Cię Justin, a teraz proszę zniknij z mojego życia. Powodzenia Ci życzę w życiu. Znajdź kogoś na moje miejsce. - Powiedziałam z uśmiechem na ustach i łzami w oczach. Nienawidzę a za razem kocham tego mężczyznę..
- Kocham Cię Katie, żegnaj... - Justin odwrócił się i po prostu wyszedł z mojego domu, jak i z mojego życia.

10 minut później :
Zadzwonił dzwonek do drzwi, myślałam że to znów Justin, że wrócił z powrotem. Udałam się do drzwi, otarła łzy z policzka. Otworzyłam drzwi. Przed mną stał Liam z kwiatami. Chciał wejść, ale nie wiem co się ze mną stało. Zatrzasnęłam mu drzwi przed twarzą i osunęłam się na ziemie wybuchając głośnym płaczem.. Czy ja w ogóle chcę, żeby moje życie wyglądało właśnie tak?

****
Kolejny rozdział za nami! I jak się podoba? Żeby nie było, Katie pocałowała się z Justinem, ale mu nie wybaczyła. Wybaczy mu dopiero za bardzo długi czas. Do komentarzy w poprzednim rozdziale. Katie nienawidzi, a za razem kocha Justina. Nie potrafi z nim być, dlatego wyrzuciła go z życia. Ale Justin tak łatwo nie odpuści. PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTA O SKOMENTOWANIE, TO MOTYWUJE DO DALSZEGO PISANIA :) Do następnego <3