piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 10

Katie Pov:

Schodziłam powoli po schodach. Tył mojej pięknej, skromnej sukienki ciągnął się za mną.  Na moich nogach znajdowały się białe dosyć niskie buty na obcasie. Niskie ze względu na to, że nie wytrzymałabym tak długo na wysokich obcasach. Miałam kręcone, rozpuszczone włosy do których był przypięty welon. Makijaż również miałam skromny, ponieważ trochę podkładu oraz tusz do rzęs. Wyglądałam tak jak chciałam wyglądać na ślubie, który planowałam gdy byłam małą dziewczyną. Od zawsze fascynowały mnie kobiety, które na własnym ślubie były skromnie ubrane jak i pomalowane, a wyglądały tak pięknie. Gdy byłam już na dole, dostrzegłam że nikogo nie ma. Wiadomo że wszyscy goście już zapewne siedzą w kościele. Z kuchni wyszedł mój brat, który gdy mnie zauważył stanął jak wryty. 
- Wow siostra, wyglądasz pięknie. - Posłał mi oczko, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Moje policzki przybrały czerwonego koloru, a ja sama spuściłam głowę w dół. Tak zazwyczaj reagowałam na komplementy. 
- Och no przestań, nie mów mi że teraz będziesz się wstydzić brata. - Zaśmiał się a następnie powoli do mnie poszedł i objął, mocno przytulając do siebie. Ja również go przytuliłam, przykładając głowę do jego klatki piersiowej, czując bicie jego serca. 
- Boję się tam jechać.. - Cicho szepnęłam, powoli odsuwając się od brata. Skierowałam swój wzrok tak by patrzeć mu w oczy. Chłopak posłał mi zdezorientowane spojrzenie. 
- Dlaczego? - Spytał zmartwiony. 
- Bo teraz jest tak dobrze, jesteśmy razem, kocham go ale... - Spuściłam głowę w dół. 
- Spójrz na mnie maleńka.. - Powiedział Max, łapiąc palcem za mój podbródek a ja wtedy spojrzałam na niego. - Jakie ale? - Spytał po raz kolejny, coraz bardziej ciekawy. 
- Jak już się pobierzemy, będę w końcu szczęśliwa, Jaxon będzie miał rodzinę... ale boje się że będzie tak dobrze i nagle coś zacznie się sypać i będę znów musiała przeżywać to co kiedyś. - W moich oczach stanęły łzy, a w gardle tworzyła się gula. Chłopak przejechał ręką po moim policzku i powiedział z uśmiechem na ustach. 
- Nigdy już Cie nie skrzywdzi.. Zaufaj mi.. - Następnie znów mnie przytulił.. Wcale mnie to nie uspokoiło.. Przecież nie miałam pewności ze nie będę przechodzić drugi raz przez to samo. 

Trzymając pod rękę swojego brata wchodziłam do kościoła, rozglądając się w około. Byli tu wszyscy moi przyjaciele, znajomi, daleka rodzina którą pamiętam jedynie z dzieciństwa. Była również jego rodzina, oraz kilku przyjaciół jakich nie znam, ale bardzo chciał ich zaprosić. Wszyscy spoglądali na mnie z uśmiechem bądź posyłali mi przyjazne spojrzenia. Na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. 
Brat doprowadził mnie do ołtarza, przy którym stał on. Przesłał mi szeroki uśmiech, a następnie usiadł na pierwszej ławce. 

- Czy bierzesz sobie tego oto mężczyznę za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuścisz go aż do śmierci? - Pytanie wyleciało z ust księdza. 
- Tak. - Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach. 
Gdy z jego ust również wypłynęło "Tak", a ksiądz powiedział tradycyjne "ogłaszam was mężem i żoną" oraz zwrócił się do mojego od teraz męża "Możesz pocałować pannę młodą" Złączyliśmy nasze usta w głębokim, namiętnym pocałunku, nie miałam już wątpliwości co do naszej wspólnej przyszłości. Teraz już musiało być tylko lepiej. 
- Kocham Cię Katie Lilly Palvin. - Szepnął cicho, a te słowa z jego ust brzmiały niczym najpiękniejszy wiersz. Mogłabym słuchać jego głosu godzinami. 
- Ja również Cię kocham Justinie Drewie Bieber. - Odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy, znów łącząc nasze usta w pocałunku. 

Otworzyłam oczy, a jedyne co widziałam to białe światło oraz grupę ludzi stojącą z notesami nad moim łóżkiem. Po chwili zdałam sobie sprawę ze to był tylko sen. Nasuwało mi się tylko jedno pytanie, przez które chciało mi się płakać. Co się stało z moim synkiem? 
*
Przepraszam ze tak zaniedbuję tego bloga i nie ma rozdziałów..
Postaram się to naprawić, a na razie łapcie króciutki rozdział. 
DZIĘKUJĘ ZA TYLE WYŚWIETLEŃ I PEŁNO KOMENTARZY <3


środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 9

Katie POV:

Tydzień później...

- Max zanieś to na stół. - Podałam bratu miskę z sałatką, którą miał zanieść na stół w ogrodzie.
Dzisiaj był wyjątkowy dzień dlatego też wyprawiałam małe przyjęcie dla najbliższych mi osób.
A przyjęcie odbywa się z okazji "ostatniego tygodnia wolności" jak to uznał Zayn. Świętujemy ostatni tydzień przed ślubem moim i Liam'a. To już za tydzień, nie mogę sama w to uwierzyć. To minęło tak szybko.
Trochę się stresuję, w końcu to będzie najważniejszy dzień w moim życiu. Ale już wszystko jest załatwione, goście zaproszeni, sukienka wisi w szafie. Pozostaje tylko przeczekać spokojnie ten tydzień.
- Mamo a ja co mam zanieść? - Spytał Jaxon który dzisiaj wyjątkowo rwał się do pomocy.
- To zanieś. - Podałam synkowi blachę na której znajdowało się ciasto. On pobiegł szybko na ogród.
Sama również wzięłam tackę z upieczonym mięsem i ruszyłam w stronę ogrodu. Gdy byłam już na zewnątrz, ruszyłam w stronę altanki, w której siedzieli goście. Widząc wszystkich siedzących przy stole na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Postawiłam tackę na stół i zajęłam miejsce przy stole. Na twarzach wszystkich widniał szeroki uśmiech. Zaczęłam po kolei spoglądać na osoby siedzące koło mnie. Po prawej stronie siedziała moja przyjaciółka Carla, obok niej jej siostra Victoria, która również jest moją przyjaciółką. Zawsze wiedziałam że Max czuje coś do Victorii i na każdym kroku stara się być blisko niej, dlatego też usiadł koło niej. Na przeciwko mnie Zayn, mój najlepszy przyjaciel. Po jego prawej stornie Alex, obok niego Lucas. Lucas to mój bardzo przystojny sąsiad, który wpadł w oko Carl'y, dlatego też go zaprosiłam. Obok Lucasa siedziała Jazmyn, siostra Justina jak i również moja najlepsza przyjaciółka. Co prawda długo ostatnio nie rozmawiałyśmy, ale mam zamiar to teraz nadrobić. Koło Jazmyn było wolne miejsce, dla "tajemniczego gościa". Tylko ja wiedziałam kim jest ten tajemniczy gość. Jeszcze raz rozejrzałam się po wszystkich. Brakowało tu tylko Liam'a który był rzekomo zajęty pracą i Justina.. Zaprosiłam go, ale odmówił. Nie chciałam nalegać, żeby nie odebrał mnie jako nachalną więc zrozumiałam i nie prosiłam się o to by przyszedł. W czasie gdy rozmyślałam Jaxon usiadł mi na kolana, co wyrwało mnie z chwilowego zamyślenia.
- No to wszyscy są, przyjęcie czas zacząć. - Powiedziała Carla z uśmiechem na swojej dość owalnej, pięknej twarzy. Wszyscy pokiwali głową na tak oprócz mnie.
- Nie wszyscy jeszcze są. Czekamy na tajemniczego gościa. - Uśmiech zawitał na mojej twarzy. - Ale jak na razie, kto co będzie pił? - skierowałam pytanie do wszystkich.
- Ja chcę piwo. - powiedział Zayn, podnosząc rękę do góry jakby zgłaszał się do tablicy.
- Ja chcę piwo, ale z sokiem malinowym. - Powiedziała Carla, również podnosząc rękę do góry, co mnie dość rozbawiło.
- Ja wezmę to co Carla. - Odezwała się Victoria, która jeszcze chwile temu była pochłonięta pisaniem sms, z swoją przyjaciółką z klasy Ashley.
- Ja bym wziął piwo, ale nie wiem czy mama Katie mi pozwoli. - Powiedział Alex, na co wszyscy się zaśmiali. Gdy Max był młodszy czasem mówił do mnie mama Katie, gdy Alex zaczął do niego przychodzić bawić się, lub grać zaczął też tak do mnie mówić. Cicho się zaśmiałam, na wspomnienie czasów dzieciństwa. Kiwnęłam głową na tak i przesłałam Alex'owi oczko. Uważam że 17 letni chłopak ma prawo czasem się napić jednego, czy dwóch piw. Alex jest rozsądny, znam go od dziecka i sądzę że nie upije się i nie zrobi nic głupiego. Bardziej obawiałabym się o mojego brata.
- Ja i Lucas weźmiemy coś do picia, cokolwiek tylko nie piwo. - Jazmyn uśmiechnęła się. Jazmyn jest dość blisko z Lucasem, ale ich relacja jest bardziej na podstawie "przyjaźni damsko-męskiej" niż związku.
- A mi przynieś wodę i jakiś soczek dla Jaxona. - Przesłałam oczko Max'owi. Chłopak zmarszczył brwi, stojąc zdezorientowany.
- Nie zapamiętałem. - Powiedział drapiąc się po głowie, wszyscy zebrani wybuchnęli śmiechem. Ja opanowując śmiech policzyłam sobie w głowie co i dla kogo ma przynieść mój brat.
- 2 piwa, 2 piwa z sokiem malinowym, dla Lucas'a i Jazmyn cokolwiek tylko nie piwo, jedną wodę i sok dla Jaxon'a. - Uśmiechnęłam się.
- I jeszcze jedno piwo dla mnie. - Powiedział Max i ruszył w stronę wejścia do domu, w kółko powtarzając pod nosem co ma przynieść.
- Jeszcze tylko tydzień wolności a później nasza malutka Katie wychodzi za mąż. - Powiedział Zayn, udając że wyciera łzę z wzruszenia. - I oczywiście w sobotę nieźle się będziemy bawić, mam zamiar rozruszać sztywną rodzinę Liam'a. - Zaśmiał się, a później zrobili to wszyscy.
- Rodzina Liam'a jest sztywna? - Spytała Jazmyn. - Nie miałam nigdy okazji poznać jego rodzinę.
- Nie jest sztywna, tylko taka dosyć uporządkowana. Mają dziwne zasady w rodzinie i u nich imprezowanie to posiedzenie przy radiu i popijanie wody. Nie tolerują alkoholu. - Powiedziałam do Jazmyn, robiąc cudzysłów przy słowie "Imprezowanie". Rodzina Liama była naprawdę sztywna i ułożona. Tylko Liam był inny, nie pasował do tej rodziny.
- Już sobie wyobrażam ich minę gdy zaczniemy szaleć. - Victoria machnęła ręką w górze, udając że tańczy na oznakę słowa "szaleć" zaczęliśmy się śmiać.
 W tym momencie wrócił Max. Podał każdemu napoje i zajął miejsce koło Victorii. Jaxon nie mógł odkręcić picia więc musiałam zrobić to za niego ja. Gdy brałam do ręki szklankę z wodą, mój telefon zaczął wibrować, po czym przestał. Wyciągnęłam go z kieszeni, odblokowałam i kliknęłam w jedną nową wiadomość.

od:Paul

Jestem już pod twoją bramą, wyjdź po mnie bo nie wiem czy to tu, xx.

do:Paul

Oki xx

Wysłałam wiadomość i wstałam z krzesła, ściągając Jaxon'a z kolan. On natychmiastowo pobiegł na kolana Zayna. Był to jego ulubiony wujek, po za Maxem którego traktował jak brata.
- Idę po tajemniczego gościa. - powiedziałam do przyjaciół i ruszyłam w stronę bramy. Już będąc w połowie podwórka zauważyłam Paula, błąkającego się w tą i z powrotem. Chłopak stanął tyłem do bramy i zauważyłam że trzyma przy uchu telefon. Chwile później usłyszałam dźwięk wydobywający się z mojego telefonu. Na ten dźwięk chłopak odwrócił się i gdy zobaczył mnie rozłączył się, chowając telefon do kieszeni. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Otworzyłam furtkę chłopakowi, a ten wszedł. Zamknęłam za nim i ruszyłam w jego stronę. Wtuliłam się w niego, obejmując go lekko.
- Hej Paul, tęskniłam. - Szepnęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Chłopak objął mnie i przytulił, następnie musnął moje czoło i odpowiedział mi.
- Hej Katie, też się stęskniłem. - Przestaliśmy się przytulać. Przez ostatni czas, odkąd poznałam Paul'a zbliżyłam się nieco do niego. Można powiedzieć że jesteśmy przyjaciółmi. Pomaga mi on w sprawach z Justinem. Ponieważ oni również się przyjaźnią, przekazuje coś Justinowi ode mnie i na odwrót. Ruszyliśmy w stronę ogrodu. Z daleka było słychać śmiechy i krzyki moich przyjaciół, zauważyłam że Paul się dość speszył.
- Moi przyjaciele są naprawdę wspaniali, jak ich poznasz przekonasz się o tym. - Starałam się zachęcić chłopaka, który przystanął na chwilę i chciał już zrezygnować. Po chwili jednak postanowił iść dalej ze mną. Gdy weszliśmy do altanki, zapadła cisza, a wzrok wszystkich skupił się na Paul'u.
- To jest mój przyjaciel Paul. - Powiedziałam z uśmiechem. Wszyscy zgodnie chórkiem powiedzieli "cześć" na co Paul im odpowiedział tym samym już nieco śmielej.
- To są moje przyjaciółki, Carla i Victoria. Są one siostrami. - przedstawiłam dziewczyny, na co one wstały i podały dłoń Paul'owi który je uścisnął.
- Miło poznać. - powiedziała Carla.
- Mi również. - Odpowiedział Paul puszczając dziewczynie oczko. Paul był typem podrywacza, ale raczej nie bawił się sercami dziewczyn. Ograniczał się do flirtu.
- To jest mój brat Max, a to mój przyjaciel Zayn. - chłopacy przybili sobie piątki.
- To jest przyjaciel mojego brata, oraz mój przyjaciel Alex. - Alex również przybił sobie piątkę z Paulem.
- Lucas, mój sąsiad i za razem dobry kolega. - Uśmiechnęłam się do Lucas'a, co on odwzajemnił. Następnie przywitał się z Paul'em tak jak pozostali chłopacy.
- I najlepsze na koniec. - zaśmiałam się. - To jest moja przyjaciółka, no i siostra Justina której nie miałeś okazji chyba nigdy poznać, Jazmyn. - powiedziałam. Jazmyn wstała i uśmiechnęła się do chłopaka, widziałam że wpadł jej w oko. Podała mu rękę, na co on ją złapał i pocałował w sam środek jej małej dłoni. Dziewczyna się zarumieniła.
- A no bym zapomniała, to jest mój syn Jaxon. - Powiedziałam wskazując na Jaxona, siedzącego na kolanach Zayna. Chłopak przybił żółwika z moim synkiem.
- Usiądź obok Jazmyn, a ja zaraz przyniosę Ci coś do picia. Co byś chciał? - Spytałam śmiało. - Piwko, czy może napój jakiś? - Spojrzałam na niego z uśmiechem na swojej twarzy.
- Napój jakiś bo przyjechałem autem i będę później prowadził. - Odpowiedział już śmiało Paul, zajmując miejsce przy Jazmyn. Gdy wróciłam z napojem dla przyjaciela, chłopak był całkowicie pochłonięty rozmową z Jazmyn i resztą moich przyjaciół.

3 godziny później..

Siedzieliśmy właśnie, gdy zaczęło się robić ciemno. Pierwsze gwiazdy pojawiały się na bezchmurnym niebie, tworząc dość romantyczny klimat. Spotkanie dalej trwało, ale musieliśmy rozpalić w kominku, ponieważ dzisiejsza noc była dosyć chłodna. Usłyszałam trąbienie auta, pomyślałam ze to Liam, który zazwyczaj trąbi abym otworzyła mu pilotem bramę.
- Mamo to tatuś, mogę mu iść otworzyć? - Spytał Jaxon.
- Jesteś za niski kochanie żeby sięgnąć do guzika, ale możesz pobiec i powiedzieć tacie że zaraz mu pójdę otworzyć. - powiedziałam do synka. Chłopczyk ruszył jak torpeda do bramy, a ja w tym czasie powoli wstałam i ruszyłam tuż za nim. Kiedy opuściłam altankę, mój telefon zaczął wibrować. Wyciągnęłam go z kieszeni i zauważyłam na wyświetlaczu "Justin". Bez chwili zawahania odebrałam.
- Cześć, dzwonię żeby spytać czy mógłbym jutro zobaczyć się z tobą i Jaxon'em? - Odezwał się słaby, zachrypnięty głos Justina w słuchawce. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Chciałam żeby miał dobry kontakt z Jaxonem, ale na razie nie mówimy małemu kto jest jego prawdziwym ojcem.
- Pewnie że tak. - Powiedziałam, idąc przed siebie.. To co zobaczyłam przeraziło mnie i spowodowało że cały mój świat znikł w tamtej chwili. Mężczyzna w kominiarce podniósł Jaxona stojącego po drugiej stronie bramy i wciągał mojego płaczącego i krzyczącego synka do auta. Trzymając telefon w ręce zaczęłam biec ile sił miałam w nogach w stronę bramy.
- Zostaw go! - Krzyknęłam, lecz mężczyzna mnie zignorował, wsiadł do auta i zaczął powoli zamykać drzwi. - Zostaw go słyszysz! Zostaw go! Pomocy! Ratunku! - Krzyczałam lecz nic, mężczyzna zamknął drzwi zanim dobiegłam do bramy. Otworzyłam furtkę i miałam już biec, ale zauważyłam że nie ma już żadnego auta. Porwali Jaxona.. Mojego synka. Opadłam bezsilnie na ziemie i wybuchnęłam płaczem.
- Halo? Co się tam do cholery dzieje Katie? - Słyszałam głos Justina w słuchawce. Przycisnęłam telefon z powrotem do ucha i powiedziałam przez łzy.
- Porwali go.. Porwali mojego.. naszego synka. Naszego Jaxon'a.. - wybuchnęłam kolejnym napadem płaczu. Upuściłam telefon, słyszałam tam pojedyncze słowa Justina. Nie miałam siły podnieść tego telefonu. Justin chyba się rozłączył bo przestałam słyszeć jego głos. Poczułam na sobie czyjś dotyk, podniosłam wzrok i zobaczyłam Zayn'a stojącego nade mną. Mówił coś, ale nie słyszałam co. Widziałam tylko jak jego usta się poruszały. Pojawiły mi się mroczki przed oczami, zaczęłam coraz słabiej widzieć swojego przyjaciela. A później już była tylko ciemność. Ostatnią moją myślą zanim odpłynęłam w ciemności i bezradności była myśl o tym co się teraz dzieje z moim synkiem. Nie pamiętam co było dalej...
*
Chciałabym z całego serduszka przeprosić za to ze tak długo nie było rozdziału.
Ale musiałam poprawiać oceny, nie miałam czasu. Proszę o zrozumienie.
Ale już wróciłam i nadrabiam rozdziały :)

DZIĘKUJĘ ZA 17 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ. JESTEŚCIE WSPANIALI :')
Rozdział jak przybędzie komentarzy :)
Co myślicie o rozdziale? Kto porwał Jaxon'a?
ask - drugie opowiadanie

czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 8

Katie POV:

Bez chwili zawahania odebrałam. Po kilku sekundach usłyszałam głos bardzo ważnej dla mnie osoby. Na moich ustach od razu pojawił się wielki uśmiech.
- Katie? - Spytał swoim wesołym głosem Zayn.
- Tak? - spytałam śmiejąc się cicho pod nosem, tak aby nie obudzić Liama.
- Miałem nadzieję na jakieś krzyki, piski czy cokolwiek. Ale widocznie nie cieszysz się z tego ze dzwoni twój wspaniały, seksowny przyjaciel. - Zayn zaśmiał się. Ten człowiek ma za wysoką samoocenę. Przewróciłam oczami.
- Czyżbyś przewróciła oczami, panno Palvin? - spytał całkiem poważnie Zayn, po czym wybuchł śmiechem.
- Czy ty masz jakiś wrodzony talent? - spytałam śmiejąc się. Wstałam z łóżka, ubrałam kapcie i ruszyłam powoli w stronę drzwi. Delikatnie pociągnęłam za klamkę ta aby nie obudzić mojego śpiącego narzeczonego. Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Udałam się w stronę schodów.
- Bliźniacy tak mają. - zażartował Zayn. Nie byliśmy rodzeństwem, ale tak się traktowaliśmy. Gdy byłam już na dole, udałam się w stronę salonu. Po drodze zapaliłam światło. Usiadłam na kanapie.
- No więc, mój bracie bliźniaku kiedy wrócisz? - spytałam z uśmiechem na twarzy. Dawno nie widziałam się z Zayn'em. Wyjechał na studia do Paryża. Zayn zawsze dobrze się uczył. Znamy się od podstawówki. Zawsze rywalizowaliśmy w nauce. W końcu wyszło ze ukończyliśmy szkołę z taką samą średnią. Lecz ja porzuciłam dalszą edukację dla Justina. Po urodzeniu Jaxon'a, stwierdziłam ze poświęcę się i wychowam go. Jak podrośnie, to może wtedy pójdę na studia. A co do Zayna,  strasznie za nim tęsknię. Nie widziałam go już z 4 miesiące..
- Już wróciłem siostrzyczko. - mogłam wyczuć przez telefon, ze na twarzy Zayn'a pojawił się ogromny uśmiech. Na mojej zresztą też. W końcu zobaczę mojego ukochanego przyjaciela.
- Nie uśmiechaj się jak głupi. - powiedziałam śmiejąc się. Jednak nie tylko on ma instynkt bliźniaka.
- No ej, też się uśmiechasz. Widzę już te twoje piękne dołeczki w policzkach. - Zayn powiedział śmiejąc się po raz kolejny. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Nie byłam przyzwyczajona do komplementów. Zawsze miałam jakieś kompleksy. Zawsze widziałam w sobie same wady. Tu mi coś wystaje, tu za dużo tłuszczu. Tu takie włosy, tu takie paznokcie. Za duże usta, za małe oczy. Tu za gruba, tu za mały dekolt, tu za duża pupa. Wszystko nie tak. Najgorzej było po ciąży. Nie potrafiłam siebie zaakceptować. Przepłakałam tyle nocy. W końcu wzięłam się w garść. Schudłam po ciąży i w końcu zaakceptowałam siebie. Teraz nie mam prawie żadnych kompleksów.. chodź nie wyglądam jak modelka, czy kobieta z pism dla mężczyzn..
- I te rumieńce.. - zaśmiał się Zayn. Czy ten człowiek ma kamery założone w moim domu?
- Czy jak byłeś u mnie ostatnio nie złożyłeś aby na pewno kamer? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
- Nie. Ale może powinienem? Żeby oglądać twoją piękną buźkę codziennie. - Zażartował Zayn. Po raz kolejny Przewróciłam oczami. Ale na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech i rumieńce.
- Och przestań Zayn. Kiedy się zobaczymy? - spytałam.
- Wpadnę do Ciebie jutro. Dobranoc bliźniaczko. - powiedział Zayn, cmokając. Zupełnie tak jakby chciał mi dać buziaka przez telefon. On jest uroczy.
- Dobranoc bliźniaku. - pożegnałam się z przyjacielem. Chwilę później nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Spojrzałam na ekran telefonu, na którym znajdowała się tapeta Max‘a i Jaxon‘a. Byli uśmiechnięci szczęśliwi. Jaxon obejmował Max‘a, który trzymał go na rękach. Postanowiłam wejść w galerię i przeglądać zdjęcia, wspominając miłe chwile. Po godzinie doszłam do ostatniego zdjęcia. To zdjęcie wywołało we mnie smutek, oraz pełno łez spływających po moim policzku. Wszystkie wspomnienia wróciły. Zdjęcie przedstawiało Justin‘a siedzącego z gitarą. Justin często grał i śpiewał dla mnie. Uważałam to za romantyczne. Justin miał ogromny talent. Zupełnie nie wiem co te zdjęcie robiło w moim telefonie, przecież zmieniałam numer, telefon jak i kartę pamięci chyba z 5 razy od zniknięcia Justina. Kolejna łza spłynęła po moim policzku.  Tak bardzo chciałam żeby te czasy wróciły. Chciałabym budzić się w ramionach młodego, chudego chłopaka. Któremu spodnie zawsze spadały, który ciągle poprawiał swoją opadającą na czoło grzywkę. Chciałabym wychowywać z nim Jaxon, przeżywać wspólnie każdą ważną chwilę. Chciałabym znów być szczęśliwa.. Ocierając łzy ruszyłam w stronę sypialni. Chciałabym zwalczyć o nas, o mnie i Justin'a.. z tą myślą ponownie zasnęłam w ramionach Liama.

Justin POV:

- No to za naszą przyjaźń Justin? - Claudia spytała niepewnie, biorąc kieliszek w dłoń i unosząc ją niepewnie do góry. Przesłałem dziewczynie szeroki uśmiech, łapiąc a następnie podnosząc kieliszek wódki ku górze.
- Za przyjaźń. - Powiedziałem do brunetki, następnie przechylając kieliszek i opróżniając jego zawartość.
Popiłem szklaną coli, a następnie polałem nam następną kolejkę. Wypiliśmy ponownie, tym razem bez toastu. Poczułem jak mała dawka alkoholu, rozchodzi się po moim ciele. Claudia wskazała palcem na łazienkę, na początku nie zrozumiałem o co chodzi, lecz po chwili się skapnąłem. Claudia wstała od baru, zostawiając mi swoją torebkę, a sama udała się w stronę łazienki. Ja sam rozsiadłem się wygodnie przy barze, zamawiając piwo. Miałem ochotę dzisiaj się porządnie napić, wraz z przyjaciółką. Po tym jak zobaczyłem w aucie Claudie, od razu ją poznałem i wsiadłem do jej auta. Brunetka była pozytywnie zaskoczona, tym że wróciłem. Rozmawialiśmy z dwie godziny, stojąc pod domem Katie. Wyjaśniłem jej wszystko, przeprosiłem. Na moje szczęście dziewczyna wybaczyła mi szybko, uznała ze nie potrafi się na mnie gniewać. W końcu kiedyś byliśmy w stanie za siebie zabić.. Claudie poznałem bo była dziewczyną mojego dobrego kumpla. Pewnego razu robiłem domówkę. Przyszedł wraz z Claudią. Od razu znaleźliśmy wspólne tematy, zaczęliśmy się spotykać. Oczywiście jako przyjaciele. Później mój "kumpel" posądził nas o romans i zostawił Claudie. Ona bardzo to przeżyła. Była w nim szaleńczo zakochana, niczym ja w Katie a on tak po prostu ją zostawił, tym samym zniszczył naszą przyjaźń. Zerwaliśmy kontakt. Ale dzięki temu zbliżyłem się jeszcze bardziej do Claudii. Traktowałem ją niczym moją młodszą siostrę. Lecz ona trochę się zmieniła.. Stała się taką łatwą dziewczyną. Przestała się szanować. Zerwaliśmy kontakt, później poznałem Katie. Straciłem dla niej głowę, zapomniałem o jakiejkolwiek  relacji z Claudią. Tuż przed moim zniknięciem przypadkiem się spotkaliśmy, umówiliśmy się na kawę. Lecz nie pojawiłem się już na spotkaniu. Musiałem się ukrywać. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- O czym tak rozmyślasz? Zakochałeś się Justin, czy co? - Spytała, ponownie siadając koło mnie. Zawołała barmana i zamówiła sobie piwo.
- Żebyś wiedziała jak bardzo jestem zakochany. - Spojrzałem, przesyłając jej niepewny uśmiech. Byłem szaleńczo zakochany.. Gdy zobaczyłem Katie po tym 5 latach.. Poczułem coś.. Tak jakbym zakochał się w niej na nowo.
- No to szczęścia przyjacielu. - Claudia zbliżyła się do mnie i poklepała mnie po plecach, chwile później składając słaby pocałunek na moim policzku. Zapewne ślad jej mocno czerwonej szminki, został na moim policzku. Moje oczy pociemniały, na samą myśl o dziewczynie której oddałem swoje serce.
- Nie podziękuję, nie mam nawet za co. Nas nie ma i już nigdy nie będzie. - Powiedziałem ostro, a moje oczy znacznie pociemniały. Claudia wydawała się być lekko zdezorientowana. Podniosłem dłoń rozkładając ją i trzymając w chwilę w górze, na oznakę tego że nie chcę o ty rozmawiać. Dziewczyna zrozumiała. Przestała naciskać i zaczęliśmy znów pić.
Nie potrafię się zrozumieć.. Nie mogę być z Katie, ale tak bardzo tego pragnę. Jestem emocjonalnie rozerwany. Chcę w końcu być szczęśliwy. Powinienem był zawalczyć o Katie.. - odzywał się głos w mojej głowie. Być może był on efektem alkoholu, płynącego w moich żyłach.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Katie. Chwile później mogłem usłyszeć jej słaby głos w słuchawce.
Zupełnie jakby płakała. Poczułem coś w rodzaju ukucia w sercu. Spanikowałem i rozłączyłem się..
Znów uciekłem od problemów.

*
W końcu rozdział! Przepraszam bardzo że dopiero dziś, ale nie miałam czasu dodać/napisać.
Dziękuję za 13 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ. Jesteście wspaniali <3
Następny rozdział jak przybędzie trochę komentarzy.
Proszę aby komentarz był nieco dłuższy niż "Super, czekam na nn"
Chciałabym poznać waszą opinię na temat rozdziału.
DODANA ZAKŁADKA "INFORMOWANI"

INFORMOWANI

Jeżeli chcesz być informowany, zostaw w komentarzu jakiś kontakt do siebie. Może to być Twitter, Ask.fm, konto Google, czy cokolwiek :)

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 7

Justin POV: 

"Jaxon to twój syn" Te słowa rozchodziły się po mojej głowie, powodując że w środku mnie wszystko się gotowało. Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Z dnia na dzień dowiedziałem się że jestem ojcem. Mam syna.. Poczułem coś w rodzaju nienawiści do Katie. Byłem zły, że nie powiedziała mi o tym wcześniej, ukrywała to. Pozwoliła aby obcy facet wychowywał moje dziecko... Ale z drugiej strony ja też nie zachowałem się fair w stosunku do niej. Zniknąłem bez słowa. Nie zrobiłbym tego gdybym wiedział o ciąży.
Przerzuciłem swój wzrok z podłogi na zmartwioną twarz Katie.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? - Podniosłem nieco swój głos. Zrobiłem dosyć groźną minę. Zauważyłem że Katie spuściła wzrok na kanapę, nie chcąc spoglądać w moje oczy. Było jej ciężko, była na skraju wybuchnięcia płaczem. Widziałem to..
- Nie miałam kiedy. - Przerwała na chwile, zakrywał dłonią usta. Następnie wzięła głęboki oddech i zaczęła z powrotem mówić. - Jak wróciłeś miałam już ułożone życie. Nie chciałam żebyś mi go po raz kolejny zniszczył. - Powiedziała nieco ciszej. Widziałem że ciężko jej powstrzymać łzy. Czułem ukucie w mojej klatce piersiowej. Niszczę jej życie..
- Dlatego pozwoliłaś obcemu facetowi wychowywać moje życie? - Spytałem, a raczej warknąłem do Katie. Wiem ze zachowuje się trochę jak dupek, bo to ja ją zostawiłem, ale taki już jestem.
- Bo chciałam żeby mój syn miał ojca! - Katie podniosła swój wzrok.. "mój syn" niby to dwa zwykłe słowa, a jednak trafiły niczym sztylet w moje serce..
- Nasz syn.. - mruknąłem cicho pod nosem, przecierając dłońmi oczy. Samotna łza spłynęła po moim policzku.. W myślach skarciłem się za to. Przecież jestem mężczyzną. Mężczyźni nie płaczą...
- Łączy cię z nim jedynie to ze jesteś jego biologicznym ojcem. To Liam opiekował się mną gdy urodziłam Jaxon'a. To Liam pomagał mi go wychowywać gdy Ciebie nie było. To Liam zawsze będzie jego prawdziwym ojcem.. - Wyszeptała cicho Katie. Po jej policzku spłynęły łzy.
Nie wytrzymałem już tego. To było dla mnie za dużo. Wstałem i bez słowa wyszedłem. W środku czułem milion emocji. Katie była dla mnie wszystkim, kocham ją nad życie, ale nie chcę już jej znać. Za to co powiedziała, znienawidziłem ją. Miałem już dość tego wszystkiego.
Gdy byłem już za drzwiami, ruszyłem w stronę furtki. Katie miała duży ogród więc przejście od drzwi do furtki zajmowało mniej więcej 2 minuty. Ruszyłem powolnym krokiem, ściskając pięść. Byłem wkurzony, smutny, zły. Nie potrafię opisać tych emocji. Czułem ich tak wiele. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Moje życie tak jakby zatrzymało się na tym momencie, gdy z ust Katie wypłynęły słowa "To Liam zawsze będzie jego prawdziwym ojcem". Żeby przestać o tym myśleć zacząłem obserwować to co dzieje się za płotem. Tam zauważyłem coś bardzo ciekawego. Stało tam auto, na miejscu kierowcy siedziała bardzo ładna brunetka, miała na oko z 18-19 lat. Tuż obok niej na miejscu kierowcy siedział ten dupek, Liam. Obściskiwali się. Brunetka złożyła pocałunek na policzku Liam'a. Następnie Liam wysiadł z auta i ruszył w moją stronę. Wiedziałem że się miniemy przy furtce. Szedłem spokojnie, próbując opanować emocji. Gdy byłem już przy bramce, obojętnie przeszedłem obok Liama, potrącając go ramieniem. Ze względu na to że mnie wcześniej nie widział, był lekko zdezorientowany. Po chwili skojarzył kim jestem. Krzyknął do mnie "dupek" i udał się do drzwi. Kompletnie zignorowałem to co do mnie krzyknął. Nie miałem ochoty z nim się kłócić.. Ruszyłem chodnikiem w stronę parkingu, znajdującego się mniej więcej 100 metrów, od domu Katie. Przechodząc obok auta "tajemniczej Brunetki" zatrzymałem się. Brunetka siedziała odwrócona w przeciwną stronę, czyli plecami do mnie. Trzymała telefon przy uchu, widocznie z kimś rozmawiając. Gdy odwróciła się w moja stronę, poczułem ścisk w brzuchu. Telefon wypadł jej z reki, a moje usta otworzyły się szeroko tworząc literkę "O". Dziewczyna przestała być już "Tajemniczą Brunetką".

Katie POV: 

Justin wyszedł tak bez słowa. Łzy płynęły strumieniem po moim policzku. Wiem że to moja wina. Że powinnam powstrzymać się, nie powinnam mówić tego że Liam zawsze będzie prawdziwym ojcem Jaxona. Trochę szkoda mi Justina. Nie miał szansy żeby zajmować się Jaxonem. Ale to wina nas obydwojga. Nie chciałam już dłużej o tym myśleć. Po prostu chciałam zapomnieć. Chciałam żeby wszystkie problemy zniknęły.. Do domu wszedł Liam. Otarłam łzy z policzka. Nie chciałam żeby widział jak płaczę. Liam podszedł do mnie, nachylił się na wysokość mojego policzka. Złożył na nim lekki pocałunek, po czym szepnął mi na ucho.
- Cześć kochanie. - Na mojej zmartwionej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Kochałam Liam'a, ale nie jak mężczyznę z którym mogłabym być. Raczej jako przyjaciela. Ale chciałam dać mu szansę na ułożenie sobie życia ze mną. Widziałam że mu zależy, że się stara dla mnie i dla Jaxona.
- Cześć skarbie. - również szepnęłam. Wstałam z kanapy i przysunęłam się do ciała Liama. Wtuliłam się w nie, obejmując go w pasie. Chłopak objął mnie, kładąc ręce na dole moich pleców, przyciskając do siebie. W jego ramionach czułam się bezpieczna, czułam się kochana. Ale gdzieś w głębi mnie, chciałabym żeby zamiast Liama stał tutaj Justin. Żebym to właśnie z nim stała za 3 tygodnie przy ołtarzu.
- Co tu robił ten dupek? - Przewróciłam oczami, na to co powiedział Liam. Nie chciało mi się tłumaczyć.
- Nic, przyszedł tylko porozmawiać. - Odsunęłam się od Liama i udałam się w stronę kuchni. Wyjęłam szklankę z szafki i nalałam sobie soku pomarańczowego. Postanowiłam zrobić coś do jedzenia. Wyciągnęłam kawałek piersi z kurczaka, sałatę lodową, pomidora i ogórka. Postanowiłam zrobić sałatkę z smażoną piersią z kurczaka.
Kończyłam właśnie moją sałatkę, wymieszałam zawartość dużej miski, w której znajdowała się sałatka. Wzięłam miskę i zaniosłam do stołu znajdującego się w kuchni. Postawiłam miskę i wróciłam się po talerz, oraz widelec. Zabrałam się za jedzenie. Gdy zjadłam posprzątałam po sobie i włożyłam naczynia do zmywarki i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer Max'a i włączyłam wiadomości.
Do: Max
Kiedy wracacie? :)
Max pojechał z Jaxonem do swojego kolegi. Chciał dać mi jeden dzień spokoju, tak abym mogła trochę odpocząć od tego wszystkiego.
Od: Max 
Wracamy dopiero jutro. Macie z Liamem cały dom dla siebie. Wykorzystajcie to dobrze, siostra! xx
W duchu przewróciłam oczami, to takie typowe dla Max'a że myśli tylko o jednym. Zresztą wszyscy chłopacy w jego wieku myślą tylko o tym.. Zaśmiałam się cicho. Nagle poczułam na sobie czyjeś dłonie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Liama. Na jego twarzy widniał cwaniacki uśmieszek. Zaśmiałam się cicho. Liam przybliżył swoją twarz do mojej i bez zastanowienia wpił się w moje usta. Później już tylko udaliśmy się do naszej sypialni..

w nocy..

Obudził mnie dźwięk telefonu. Z trudem wyrwałam się z objęć Liama, który spał twardym snem. Dźwięk telefonu roznosił się po całym pokoju, przyprawiając mnie o lekki ból głowy. W końcu złapałam telefon i odblokowała go. Na ekranie pojawiło się zdjęcie osoby za którą tęskniłam najbardziej na świecie.

*
Taki króciutki rozdział. Mam nadzieje że się podoba. Znów dodaję rozdział za późno, ale sami zrozumcie. Nie mam kiedy pisać. Jest koniec roku muszę poprawić oceny.. No to do następnego! :)
Anonimy podpisujcie się jakoś :)
KOLEJNY ROZDZIAŁ - 25 KOMENTARZY :)
Zapraszam na mój ask

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 6

miesiąc później... 

Katie POV:

Wyszłam z przymierzalni, ubrana w piękną białą sukienkę. Sięgała ona do moich kostek, miała długi, ciągnący się tył. Była bez ramiączek, czyli idealnie opinała się na moich piersiach. Tuż pod piersiami znajdował się kremowy pasek z kwiatkiem. (sukienka) Była piękna, czułam się w niej wspaniale. Poczułam na sobie wzrok Max'a, Alex'a, Carly i Victorii. Carla to moja najlepsza przyjaciółka, Victoria to jej o rok młodsza siostra z którą również się przyjaźnie a Alex to najlepszy przyjaciel Max'a. Znają się od dzieciństwa. Poznałam go jak chłopcy byli w 5 klasie. Uwielbiam Alex'a. Jest taki uroczy, bardzo podobny do mojego młodszego brata. Są w tym samym wieku. Alex często prawi mi komplementy, wiem od brata że kiedyś się we mnie podkochiwał, ale nigdy nie patrzyłam na niego jako chłopaka z którym mogłabym sobie ułożyć życie. W końcu jest 4 lata młodszy. Teraz on ma własne życie, ja również.
- Mam najpiękniejszą siostrę na całym świecie! - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Max'a.
- Zdecydowanie najpiękniejszą. - Powiedział Alex, na co lekko się zarumieniłam. Oboje po chwili z Max'em przybili sobie piątkę, na co przewróciłam oczami.
- Katie proszę weź ją, jest śliczna. - Zapiszczała Carla, a ja się cicho zaśmiałam.
- Popieram. - Zaśmiała się Victoria.
- Oczywiście że ją wezmę, jest cudowna. - Klasnęłam w dłonie i ruszyłam z uśmiechem na twarzy, w stronę przymierzalni. Zdjęcie sukienki zajęło mi chwilę. Zapomniałabym wspomnąć ze przełożyliśmy ślub. Termin ślubu wypada za 3 tygodnie.. Przez ostatnią naszą kłótnie uznaliśmy że lepiej jak pobierzemy się szybciej. Na początku chciałam się rozstać, ale ze względu na Jaxon'a, chcę ułożyć sobie życie już na poważnie z Liamem. Ale z drugiej strony codziennie myślę o Justinie, brakuje mi go. Nie widziałam go już miesiąc. Mam nadzieje że ułoży sobie życie i będzie szczęśliwy.. Wyszłam z przymierzalni z sukienką w dłoni. Spojrzałam na Carle.
- Katie my pójdziemy na kawę. - powiedziała Carla, wskazując palcem na kawiarnie, znajdującą się naprzeciwko sklepu z sukniami ślubnymi.
- Okej, zapłacę i dojdę do was. - Posłałam jej oczko i ruszyłam w stronę kasy. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, oznaczający że Max, Victoria, Alex i Carla już wyszli. Gdy byłam już przy kasie, podałam kasjerce sukienkę, gdy ona wpisywała do komputera, coś o zakupie, ja w tym czasie zaczęłam szukać w torebce portfela. Gdy już go znalazłam, wyciągnęłam kartę moją i Liam'a, bo własną trzymam schowaną w domu, ze względu na dużą ilość pieniędzy, znajdującą się na niej. Są to pieniądze po moim wujku, należące do mnie. Tuż po jego śmierci, postanowiłam że rozdzielę je po połowie między mną, a Max'em. Ze względu na to że Max jest jeszcze nie pełnoletni, to nie korzystamy w ogóle tych pieniędzy.
- Proszę o wpisanie kodu PIN. - Powiedziała z uśmiechem na twarzy kasjerka. Wpisałam kod, po kilku sekundach kasjerka spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Niestety nie ma pani żadnych środków na koncie. - Przesłała mi "współczujący" wyraz twarzy.
- Ale jak to jest możliwe? Ostatnio korzystałam z tej karty około miesiąca temu i było na niej 7 tysięcy. - zrobiłam duże oczy. Nie używałam tej karty przez miesiąc, Liam również. Chociaż raz chyba ją brał. Ale na co on mógł by wydać 7 tysięcy? Muszę to wyjaśnić.
- Wyskakuje mi że ktoś wypłacał z karty 7 tysięcy 24 maja, dokładnie miesiąc temu. Przykro mi, nie ma pani nic na koncie. - Spojrzała na mnie ponownie.
- Wie pani co, zapłacę gotówką. - Otworzyłam portfel, przestraszyłam się bo miałam zbyt mało pieniędzy, aby płacić gotówką, w końcu suknia ślubna na wesele nie kosztuje grosze.. Kasjerka widocznie to zauważyła.
- Możemy zrobić tak, że pani zostawi nam dowód osobisty, prawo-jazdy bądź jakikolwiek dowód tożsamości, zabrać sukienkę i wrócić z pieniędzmi w ciągu 2-3 dni, odbierając przy tym zostawiony dowód. - Przesłała mi lekki uśmiech.
- Możemy tak zrobić. - Wyciągnęłam dowód osobisty i podałam jej go. Kasjerka zapakowała sukienkę w duże pudełko, wsadziła do reklamówki i podała mi. Podziękowałam ładnie i ruszyłam w stronę kawiarni.

godzinę później:

- To jak Max, masz już jakąś dziewczynę czy może wybierzesz się na mój ślub samotnie? - Spojrzałam na brata siedzącego naprzeciwko mnie, wraz z Alex'em i Carlą. Max przesłała dziwne spojrzenie w kierunku Victorii siedzącej obok mnie, na co ona się zarumieniła. Wiedziałam bardzo dobrze że Max podobał się Victorii. Odkąd poznałam ich ze sobą, ona podkochuje się w nim. Próbowałam już wiele razy ich ze sobą zeswatać, ale nigdy mi nie wyszło. Max woli bawić się w krótkie związki z beznadziejnymi, pustymi laskami, które i tak później zostawiają go dla innych, a on zawsze na tym cierpi.
- Nie wiem jeszcze, raczej przyjdę sam. - Wzruszył ramionami.
- A ty Alex, kogo zabierzesz? - spytała Carla. Na twarzy Max'a zagościł duży, cwaniacki uśmieszek.
- Alex to by wolał żeby to był jego i Katie ślub! - Krzyknął, chwile później wybuchając śmiechem. Alex szturchnął go łokciem w rękę, a ten dalej się śmiał. Ja tylko przyglądałam się im oby dwóm. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć, czyżby Alex dalej się we mnie podkochiwał, czy może to jednak tylko głupie żarty mojego jakże wspaniałego brata?
- Oh zamknij się idioto. - Powiedział Alex przewracając oczami. - Przyjdę sam. - Dodał spoglądając z uśmiechem w moją stronę.
- A ty Carla? Przyjdziesz z Lucasem? - Przesłałam jej oczko.
- Nieee, no może. - Zaczęła się śmiać.
- Dalej ze sobą kręcicie? - Wtrącił Max.
- Tak. - przeniosła swój wzrok na sufit. - On jest taki uroczy. - powiedziała słodkim dziewczęcym głosem, wzdychając przy tym.
- Nie przesadzaj znam lepszych. - wtrąciła Victoria.
- Kogo na przykład? - Spytała Carla.
- Na przykład Alex jest lepszy od Lucasa. - pokazała palcem na Alexa, na co on się uśmiechnął, ukazując swoje dołeczki w policzkach. - I Max. - na jej twarzy zagościł uśmiech. - Max jest cudowny. - powiedziała szeptem, ale była cisza więc wszyscy to usłyszeli. Victoria jak poparzona przyłożyła rękę do twarzy, zakrywając czerwone od zawstydzenia policzki. Wszyscy rozglądali się na boki, po czym razem wybuchliśmy głośnym śmiechem, wraz z Maxem a nawet Victorią.

Justin POV: 

Leżałem na łóżku, oglądając serial o Nastoletnich matkach. Często oglądaliśmy go razem z Katie. Zawsze komentowaliśmy zachowanie nieodpowiedzialnych 16 które wychowują dzieci samotnie, bo ojciec ich dziecka nie interesuje się nim.A co do Katie to już miesiąc jej nie widziałem. Brakuje mi jej. Słyszałem od Jazmyn że przełożyła ślub. Boli mnie to że nie mogę nic zrobić, żeby zapobiec temu ślubu. To będzie jej najgorsza decyzja w życiu, ale Katie jest uparta, nie wybaczy mi nigdy że ją wtedy zostawiłem. W tym momencie do pokoju weszła Jazmyn, ubrana w ładną, czerwoną sukienkę. Wyglądała uroczo a za razem seksownie. Jazmyn ma 24 lata, jest moją straszą siostrą która wychowywała mnie po śmierci mamy. Jest piękną kobietą z dużymi brązowymi oczami, po naszej mamie. Ma długie, kręcone, brązowe włosy.
- I jak Ci się podoba? - Spytała siostra, kręcąc się w kółko, trzymając za końce swojej krótkiej sukienki.
- Pięknie wyglądasz księżniczko. - Zaśmiałem się, podszedłem do niej, podniosłem jej twarz kciukiem do góry i ucałowałem jej czoło.
- Ciesze się że Ci się podoba. - Posłała mi duży uśmiech.
- To na jej ślub, prawda? - Spytałem niepewnie. Jazmyn opuściła głowę i odsunęła się ode mnie. Zaczęła udawać się w kierunku swojego pokoju. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem w swoją stronę.
- Proszę powiedz mi, Katie jest z nim szczęśliwa? - Spytałem ponownie. Jazmyn pogładziła dłonią moją dłoń.
- Chyba jest szczęśliwa, jakby nie była, nie brałaby z nim ślubu. Przepraszam Justin. - Twarz Jazmyn posmutniała, jej ciało automatycznie wtuliło się w moje. Objąłem ją delikatnie w pasie i zatopiłem twarz w jej pięknych włosach.
- Nie musisz mnie przepraszać, to ja wszystko spieprzyłem. - Wzruszyłem ramionami. Wiem ze to moja wina, to ja jestem sobie winny. Gdybym nie uciekł jako tchórz, miałbym teraz przy sobie najwspanialszą kobietę na świecie.

Liam POV: 

- Cześć kochanie. - Musnąłem usta Claudii na przywitanie. Po chwili jej ciało wtuliło się we mnie.
- Tęskniłam. - Powiedziała smutnym głosem. - Nie widzieliśmy się tydzień. - Jej twarz nabrała smutnego wyrazu. Wiedziałem że jest we mnie zakochana i bawiłem się tym. Tak naprawdę kocham Katie, ale potrzebuję odskoczni od codzienności, więc spotykam się z Claudią. Wiem że to nie jest fair w stosunku do Katie. Ale ona taką świętoszką też nie jest. Przecież nie powiedziała w końcu Justinowi że Jaxon to jego syn. Oszukuje go, to niech nie dziwi się ze ja oszukuje ją.
- Wiesz że biorę niedługo ślub, dużo czasu poświęcam na przygotowania do niego. - Wzruszyłem ramionami. Mięśnie w ciele Claudii spięły się, poczułem to obejmując ją.
- Zostaw ją, odwołaj ślub, zabierz wszystkie swoje oszczędności i wyjedźmy. - Pokiwała głową Claudia.
- Nie mogę. Jak ty sobie to wyobrażasz? Prowadzę poważną firmę, co chwile w gazetach szukają tylko tematu aby zniszczyć moją firmę, gdybym zostawił Katie i uciekł z zwykłą prostytutką to media by mnie zniszczyły. Moja firma by tego nie przetrwała. - Przesłałem jej słabe spojrzenie.
- Czyli traktujesz mnie tylko jako odskocznie od normalnego życia? Bawisz się mną tylko bo ta idiotka Ci nie wystarcza? - Spojrzała na mnie, jej źrenice od razu się powiększyły. To była prawda, ale ona nie koniecznie musiała o tym wiedzieć.
- Przecież wiesz że to nie prawda.. Zależy mi na tobie. - Przesłałem jej słaby uśmiech. Jej źrenice wróciły do normalności, a ja odetchnąłem z ulgą.
- Powiedzmy ze Ci wierze, a teraz przejdźmy do tego po co tu się spotkaliśmy. - Zaśmiała się cicho, na mojej twarzy zagościł cwaniacki uśmiech. Chwile później złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku.

Katie POV: 

Chodziłam po domu w kółko. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, męczyły mnie jakieś dziwne wyrzuty sumienia. Sama nie poznawałam siebie. Około godzinę temu gdyby nie telefon od Liama, to zadzwoniłabym do Justina i poprosiła o spotkanie. Muszę się z nim zobaczyć, muszę mu powiedzieć że go kocham, że mamy syna. Że najchętniej uciekłabym z nim gdzieś i już nigdy nie wróciła. Ale z drugiej strony, nienawidzę go. Boję się że znów mnie zostawi, że znów ucieknie i zostanę sama z problemami. Nagle wpadłam po raz kolejny na dziwny pomysł. Wzięłam telefon do ręki. Znalazłam numer do Justina i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego zachrypnięty głos. Taki jakby płakał... Poczułam lekkie ukucie w sercu.
- Justin, proszę Cię przyjedź do mnie. - Powiedziałam, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Katie, co się stało? - Zapytał lekko zdezorientowany. Nie miałam siły mu wszystkiego mówić przez telefon.
- To ważne, po prostu przyjedź. - Nie czekałam aż odpowie, po prostu rozłączyłam się. Wytarłam łzę z policzka, a następnie udałam się w kierunku sypialni.

30 minut później: 

Usłyszałam dzwonek do drzwi, zerwałam się z łóżka w sypialni i zbiegłam po schodach. Po minucie byłam już przed drzwiami. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Po drugiej stronie stał Justin. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Staliśmy tak nic nie mówiąc przez jakieś 2 minuty. Ciszę przerwał głos Justina.
- Co się stało? Dlaczego kazałaś mi przyjechać? - Spytał lekko zdezorientowany, a za razem zmartwiony. Zignorowałam całkiem jego pytanie, mówiąc.
- Wejdź do środka, nie będziemy rozmawiać w drzwiach. - Justin kiwnął głową, przesunęłam się a on wszedł do środka. Zamknęłam za nim drzwi, a następnie udaliśmy się do salonu.
- To o co chodzi? - Spytał po raz kolejny, a ja znów to zignorowałam. Bałam się mu powiedzieć o co chodzi.
- Siądź. - wskazałam na skórzaną kanapę. Justin posłuchał się mnie i zajął miejsce na jednym końcu kanapy, a ja na drugim.
- O co cho. - nie zdążył dokończyć bo znów mu przerwałam. Tym razem chciałam już mu wszystko wyznać. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam.
- Najpierw obiecaj mi że jak powiem Ci coś naprawdę ważnego, to po prostu wysłuchasz tego i odejdziesz. - posłałam mu groźne spojrzenie. Justin chwile się zastanawiał nad tym co powiedziałam.
- No powiedzmy że może tak być.. - Powiedział spokojnie jak i cicho.
- Bo Justin... Ja Cię okłamałam... - Powiedziałam, czułam że po moich policzkach spływają łzy. Justin tępo wpatrywał się we mnie. - Powiem Ci prosto z mostu.. - Łzy same napływały mi do oczu. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam to co chciałam już dawno temu powiedzieć, to co skrywałam tyle czasu. To co męczyło mnie każdego poranka gdy się budziłam. W końcu to powiedziałam. . - Jaxon to twój syn..

*
(ZAPRASZAM NA MOJE 2 OPOWIADANIE - klik) Hej, hej, hej. Rozdział 6 za nami! Chciałabym bardzo przeprosić że rozdział dodany tak późno. Chciałabym podziękować za 6,5 tysiąca wyświetleń. Jesteście wspaniali <3 PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTA O KOMENTARZ, BO MOTYWUJE ON DO DALSZEGO PISANIA :) Co do rozdziału, to powiem wam ze reakcja Justina może was nieco zaskoczyć, a Liam to dupek bo zdradza Katie. Ale gdyby nie te zdarzenia, opowiadanie nie miałoby sensu. Do następnego! :)

Rozdziały

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 5

Katie POV:

- Na pewno chcesz tam iść sama? Zawsze mogę iść z tobą. - Powiedział Paul z uśmiechem na swojej zawsze uśmiechniętej twarzy.
- Na pewno. A teraz muszę już naprawdę iść Paul. - Przesłałam mu oczko, odpięłam pas i miałam już wysiadać.
- Zadzwoń do mnie jeszcze kiedyś Katie. Do zobaczenia.
- Zadzwonię jeszcze dziś. Do zobaczenia. - Przesłałam mu szeroki oraz szczery uśmiech, wysiadłam z auta po czym ruszyłam w stronę drzwi wejściowych mojego ogromnego domu. Odwróciłam się jeszcze na chwilę, pomachałam do Paula, który mi odmachał a następnie odjechał swoim sportowym autem. Paul to chłopak do którego auta wsiadłam tuż po tej kłótni z Liamem. W pełni nazywa się Paul Jeremy Shelley, ma 24 lata i pracuje jako mechanik w salonie samochodowym, swojego wuja. Jest wysoki i chudy. Ma blond włosy, niebieskie oczy, a jego całą klatkę piersiową przykrywają tatuaże. Jest uroczy oraz bardzo opiekuńczy. Po tym jak zabrał mnie spod tej kawiarni, udaliśmy się do jego mieszkania. Zrobił nam jedzenie oraz herbatę. Obejrzeliśmy kilka filmów, wieczorem  usiedliśmy jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi i wygadaliśmy się sobie. Przegadaliśmy całą noc, przez co nie jestem zbytnio wyspana. Powiedziałam mu o Justinie, nie podawałam mu ani jego imienia, ani żadnych danych Justina, po prostu powiedziałam że mój były zostawił mnie bez żadnego słowa, a następie wrócił po 5 latach. Powiedziałam mu również o dziecku, Liamie i moim bracie. Ten koleś spędził ze mną kilkanaście godzin i całą noc, a znamy się lepiej niż starsi przyjaciele. Paul opowiedział mi że ostatnio rzuciła go dziewczyna, którą bardzo kochał. Mieli mieć dziecko, ale okazało się po czasie że to nie jego dziecko.Ta dziewczyna zostawiła go dla prawdziwego ojca dziecka.  Ma jednego przyjaciela, którego poznał w szpitalu. Jego przyjaciel ukrywa się przed czymś, ale Paul nie chciał powiedzieć mi przed czym. Jakoś miesiąc temu stracili kontakt, Paul się bardzo o niego martwi. Chciałabym mu pomóc, ale nie potrafię.
Byłam już za furtką, czyli znajdowałam się w swoim ogrodzie. Ruszyłam ku drzwi, po drodze wyciągnęłam telefon, zegarek na ekranie wskazywał 12.20. Jest niedziela, więc wszyscy pewnie spędzają razem czas na kanapie. Na ekranie pojawiło mi się 29 nieodebranych połączeń. 20 z wczoraj od Max'a, 8 z dziś rana też od Max'a i co mnie zdziwiło jedno nieodebrane połączenie od Justina, z 4.53. Zatrzymałam się tuż przy drzwiach, bałam się je otworzyć. Nie chodzi o to że bałam się Liam'a, tylko bałam się tego że będę musiała powiedzieć Max'u o tym co się stało, bo od razu jak wejdę zasypie mnie pytaniami. Nie dziwie się mu, ja sama bym chyba umarła z zmartwienia, gdyby Max zniknął na cały dzień i noc, bez słowa. Pokonałam strach i pociągnęłam za klamkę. Powoli wsunęłam się do środka, robiąc to jak najciszej. Ściągnęłam buty i udałam się do salonu, stając tyłem do chłopców. O dziwo nie było na kanapie Liam'a, tylko sam Max z Jaxonem który siedział na jego kolanach, wyglądali cholernie słodko. Nawet nie usłyszeli tego gdy weszłam.
- Hej. - Powiedziałam cicho. Wzrok Max'a jak i Jaxon'a przeniósł się od razu na mnie.
- Mamaaa! - Krzyknął mały, zeskoczył z kolan Max'a i podbiegł do mnie. Kucnęłam a Jaxon rzucił się w moje ramiona, obejmując mnie swoimi małymi słodkimi rączkami.
- Gdzie byłaś mama? - Spytał mały, nic nie odpowiedziałam. Wzięłam go po prostu na ręce i wstałam. Jaxon owinął swoje nogi w okół mojego brzucha i tak staliśmy. Max podniósł się z kanapy i podszedł do nas. Musnął mój policzek na przywitanie, jak czasem robił gdy nie widzieliśmy się długo.
- Gdzie byłaś, umierałem ze strachu. Myślałem że Cię porwali czy coś. Liam tak samo przepadł, jak kamień w wodę. O co się rozchodzi? coś się stało między wami? - Jak zwykle Max zasypał mnie pytaniami.
- To długa historia.. - Odpowiedziałam, Max przesłał mi pytające spojrzenie. Wiedziałam że czeka mnie długa opowieść..

Justin POV:

- Justin do cholery, gdzie ty stary się podziewałeś przez ostatni miesiąc? - Paul spojrzał na mnie z zmartwioną miną, po czym rzucił się na mnie, klepiąc mnie po plecach i przybijając mi pięciokrotnie piątkę. Takie nasze przywitanie.
- Nie muszę się już ukrywać, wróciłem. - Przesłałem mu słaby uśmiech, po czym bez pytania wszedłem do jego mieszkania. Udałem się do salonu, zająłem miejsce na kanapie.
- A co się zmieniło, że nie musisz już się ukrywać? - Paul zajął miejsce na przeciwko mnie, siadając na skórzanym, białym fotelu.
- Nie ważne, lepiej powiedz mi co mówiła Ci Katie? - Spytałem. Paul wytrzeszczył tylko oczy, był zdziwiony.
- Jak to Katie? Skąd ją znasz, skąd w ogóle wiesz ze u mnie była? - Mogłem wyczytać z jego twarzy, że był zdezorientowany.
- Paul, bo widzisz...- zaciąłem się na chwilę. - Katie to ta dziewczyna, która była ze mną zanim musiałem się zacząć ukrywać. Pewnej nocy zostawiłem ją bez słowa i znikłem na pięć lat. Przed wczoraj wróciłem. Byłem u niej rozmawiałem z nią, wczoraj spotkałem się z nią w naszej byłej ulubionej kawiarni, żeby wyjaśnić wszystko z moim ojcem i w ogóle. Ale w połowie rozmowy przerwał nam jej nowy narzeczony, który nie wiem jakim cudem pojawił się w kawiarni, zaczęli się przy mnie kłócić, potem on ją uderzył.. - Zatrzymałem się, wziąłem głęboki wdech i znów zacząłem. - Katie wybiegła z kawiarni, skopałem tyłek temu dupkowi, a następnie wybiegłem mając nadzieje ze ją znajdę jeszcze. I wtedy zobaczyłem jak wsiada do twojego auta. Wiedziałem że z tobą będzie bezpieczna więc odpuściłem. Chcę pojechać do niej teraz, wyjaśnić jej wszystko, przeprosić. - skończyłem. Paul był pod wrażeniem.
- To więc co Ci mówiła? - Spytałem.
- Stary kochasz ją? - Przeszył mnie pytającym wzrokiem.
- Kurewsko mocno ją kocham. - Powiedziałem, a następnie przerzuciłem wzrok na podłogę.
- To na co czekasz? Jedź do niej! - Krzyknął Paul, podszedł do mnie i przybił mi piątkę. Postanowiłem że pojadę i zawalczę o jej miłość.

*

Stałem właśnie pod drzwiami domu Katie, podniosłem dłoń i zapukałem. Po kilku sekundach Katie otworzyła. Jej policzek był spuchnięty, pomyślałem że jak spotkam tego dupka, to skopie mu tyłek po raz drugi. Katie spojrzała na mnie, smutnym spojrzeniem. Miałem wrażenie że chwile temu płakała.
- Katie..
- Wejdź. - Oznajmiła mi Katie. Wszedłem do środka, bardzo dobrze znałem ten dom, bywałem kiedyś tutaj prawie codziennie. Jest on ogromny, a wujek Katie wydał na niego około dwóch milinów. Zawsze zazdrościłem Katie wujka, bo był bardzo bogaty. Teraz ona jest bogata, bo ma majątek po wujku, a ja się staczam jak mój ojciec alkoholik, zabójca. Jestem dosłownie taki sam.

Katie POV:

- Teraz proszę Justin wyjaśnij mi dlaczego zostawiłeś mnie samą tamtej nocy? Nie dałeś znaku życia, przez pięć jebanych lat. Wiesz ile ja się napłakałam? Ile nocy nie przespałam? Max jako nastoletnie dziecko zajmował się całym naszym domem, bo ja całe dnie tylko leżałam i płakałam. - Po moim policzku spłynęła łza.
- Katie ja przepraszam, ja nie mogłem Ci powiedzieć, znienawidziłabyś mnie. Nie pozwoliłabyś mi uciec, a musiałem to zrobić. - Powiedział z trudem przełykając ślinę
- Nienawidzę to Cię teraz..  - Do moich oczu napływały kolejne łzy. - Wyjaśnij mi dlaczego wtedy zniknąłeś? znalazłeś inną na boku i zwiałeś? - spytałam kpiąco. 
- Nie Katie, nigdy nie miałem innej dziewczyny. Byłaś pierwsza i ostatnia. Nigdy nie będzie innej. Nigdy nie przestanę Cię kochać, na zawszę będziesz się dla mnie liczyła tylko ty. - To co mówił, powodowało kolejne łzy spływające po moich policzkach. 
- Tej nocy, kiedy zmarli twoi rodzice, mój ojciec jak zwykle był pijany. Przyszedł do mnie i do Jazmyn. Wygoniłem go, kazałem mu wrócić kiedy wytrzeźwieje. Zamówiłem mu taksówkę. On udał się do domu, tam wypił jeszcze więcej i wsiadł za kierownicę. Miał tej nocy wypadek, przeżył... Twoi rodzice nie przeżyli... - Przerwał na chwilę.. - Wjechał w bok ich auta, miażdżąc ich.. Nie mieli szansy na przeżycie. - po jego policzkach spłynęły łzy.
- Justin... Boże to straszne, ale to nie twoja wina. To on kierował, Ciebie tam nie było. - Mówiłam przez płacz. - To nie był powód dla którego mogłeś tak sobie zniknąć, bez słowa.
- Ty nic nie rozumiesz.. - Justin wyrzucił ręce do przodu. Byłam zdezorientowana. 
- Czego nie rozumiem? Justin powiedz mi wszystko.. - Przesłałam mu pytające spojrzenie.
- Jak się dowiedziałem, byliśmy już razem. Któregoś dnia nocowałaś u Carly i Victorii, upiłem się i pojechałem wtedy do niego. Zacząłem go wyzywać, od pijaków, zabójców. Byłem tak pijany, on również. Zaczęliśmy się bić, wtedy on się przewrócił. Walnął głową o krawężnik. Myślałem ze zemdlał, wtedy pojawiła się plama krwi, wiesz jak jej nienawidzę, dlatego zemdlałem na jej widok. Gdy się ocknąłem, on już nie oddychał.. Zabiłem własnego ojca.. - skończył potem wybuchł płaczem. Pierwszy raz w życiu widziałam jak płacze.. To był przykry widok. Kocham go nad życie, ale nigdy mu nie wybaczę.
-  J-Justin... Ale to był w-wypadek, to nie t-twoja wina.. - jąkałam się.
- Potem uciekłem, uciekłem jak jakiś pieprzony tchórz. Ktoś go potem znalazł, policja do nas przyjechała. Nie chciałem iść do więzienia, bałem się go i po prostu uciekłem. Jak tchórz.. Ukrywałem się 5 lat, w tym właśnie mieście. Żałuję tego, bo straciłem Cię... Straciłem wszystko.. - Wstał, po jego policzkach spływały łzy, po moich też. Nie mogłam się z tym pogodzić. To za dużo jak dla mnie..
- Nie jesteś tchórzem Justin, rozumiem Cię. Ale przepraszam, nie potrafię Ci wybaczyć. Musisz już iśc, niedługo Liam wróci, nie chce żeby Cię tu widział. - Oczywiście to kłamstwo. Chciałam go widzieć.. Codziennie rano się przy nim budzić, ale nie potrafiłam mu wybaczyć. To z Liamem też kłamstwo. Nawet nie wiem czy wróci dziś na noc do domu.
- Rozumiem.. - Justin wstał, ruszył w stronę drzwi. Gdy był już przy nich, powiedział ze łzami w oczach. - Przepraszam naprawdę Katie.. - Już miał wychodzić, ale coś kazało mi go zatrzymać.
- Justin poczekaj... - Podbiegłam do niego. Stanęłam na przeciwko niego, spoglądałam mu w oczy. Te oczy w których się zakochałam. - Justin.. Chcę żebyś wiedział że, ja od zawsze Cię kochałam, dalej Cię kocham i nigdy nie przestanę. Ale nie potrafię Ci wybaczyć, przepraszam... - Znów po moich policzkach spływały łzy. Wtedy zrobiłam coś niespodziewanego. Stanęłam na palcach, przymknęłam swoje oczy i złożyłam delikatny pocałunek na delikatnych, małych ustach Justina. Justin na początku był lekko zdezorientowany, ale po chwili owinął swoje ręce w okół mojego pasa i odwzajemnił pocałunek. Wsunęłam delikatnie język do jego buzi. Wymienialiśmy się ślinką, pieściłam językiem jego wewnętrzne ścianki policzkowe, oraz podniebienie. Czułam w brzuchu motylki, dalej nie wierzyłam ze minęło pięć lat, a ja mam go tutaj. Przestaliśmy się całować. Znów po moich policzkach spłynęły łzy.
- Kocham Cię Justin, a teraz proszę zniknij z mojego życia. Powodzenia Ci życzę w życiu. Znajdź kogoś na moje miejsce. - Powiedziałam z uśmiechem na ustach i łzami w oczach. Nienawidzę a za razem kocham tego mężczyznę..
- Kocham Cię Katie, żegnaj... - Justin odwrócił się i po prostu wyszedł z mojego domu, jak i z mojego życia.

10 minut później :
Zadzwonił dzwonek do drzwi, myślałam że to znów Justin, że wrócił z powrotem. Udałam się do drzwi, otarła łzy z policzka. Otworzyłam drzwi. Przed mną stał Liam z kwiatami. Chciał wejść, ale nie wiem co się ze mną stało. Zatrzasnęłam mu drzwi przed twarzą i osunęłam się na ziemie wybuchając głośnym płaczem.. Czy ja w ogóle chcę, żeby moje życie wyglądało właśnie tak?

****
Kolejny rozdział za nami! I jak się podoba? Żeby nie było, Katie pocałowała się z Justinem, ale mu nie wybaczyła. Wybaczy mu dopiero za bardzo długi czas. Do komentarzy w poprzednim rozdziale. Katie nienawidzi, a za razem kocha Justina. Nie potrafi z nim być, dlatego wyrzuciła go z życia. Ale Justin tak łatwo nie odpuści. PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTA O SKOMENTOWANIE, TO MOTYWUJE DO DALSZEGO PISANIA :) Do następnego <3

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 4

Katie POV:

Wpatrywałam się w Liama, który stał naprzeciwko mnie. Nie umiałam nic powiedzieć, a raczej nie wiedziałam co mogę powiedzieć w tej sytuacji. Czułam się okropnie z tym że go okłamałam, że nie powiedziałam mu normalnie że wychodzę porozmawiać z Justinem, który postanowił po 5 latach wrócić. Liam podszedł do mnie, a ja momentalnie wstałam. Justin tylko nas obserwował.
- Jak mogłaś mnie okłamać? - Spytał tak głośno, że wszyscy ludzie spojrzeli na nas, jak na idiotów.
- L-Liam to nie tak jak myślisz. - Powiedziałam cicho, żeby nie robić niepotrzebnych scen przy ludziach, tym bardziej przy Justinie.
- Myślałaś że możesz się puszczać z nie wiadomo kim, a ja się nie dowiem? - Wykrzyczał mi prosto w twarz. Otworzyłam szeroko usta, wpatrując się w jego twarz. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. Spuściłam głowę lekko w dół, nie chcąc mu dalej patrzeć w oczy. Musiałam się postawić, on nie może osądzać mnie o zdradę, z byle jakiego powodu. Zebrałam siły, spojrzałam ponownie w jego oczy i zaczęłam.
- Nie wierze że to powiedziałeś... To jest Justin, spotkaliśmy się tylko po to żeby porozmawiać, nie zdradzam Cię idioto! - Wykrzyczałam, byłam z siebie dumna, bo zazwyczaj jak kłóciliśmy się z Liamem, to ja siedziałam cicho, jak szara myszka, a on krzyczał. Zamykałam się sama w pokoju, bądź łazience, siedziałam tam kilka godzin i płakałam. Potem wychodziłam, przepraszałam Liama, nawet jeśli kłótnia była z jego winy i wszystko było dobrze. Teraz będzie inaczej. Po dosłownie kilku sekundach, uświadomiłam sobie że to było błędne myślenie. Ciepła dłoń Liama uderzyła w mój zimny policzek, zostawiając po sobie zapewne czerwony ślad, jak i głośny dźwięk. Natychmiastowo złapałam się za policzek, poczułam jak robi się ciepły. Nie dochodziło do mnie to że on mnie uderzył. Pierwszy raz w życiu mnie uderzył.. Do moim oczu napłynęły  łzy. Nie zastanawiając się złapałam za torebkę leżącą na krześle i po prostu wybiegłam z kawiarni. Biegnąc, odwróciłam się na chwilę i zobaczyłam Justina stojącego przy Liamie, wymierzającego mu cios w twarz, a następnie w brzuch. Gdy mój wzrok z powrotem przeniósł się na drogę przed mną, moje serce prawie się zatrzymało. Usłyszałam głośny dźwięk hamowania. Byłam w szoku, stałam kilka centymetrów naprzeciwko auta, które prawie mnie potrąciło. Po moich policzkach spływały słone łzy. Z auta wybiegł chłopak, na oko miał może z 23 lata. Był nawet przystojny, jego włosy miały blond kolor, a oczy błękitne.  Jego ręce przykrywały tatuaże. Podbiegł do mnie.
- Oszalałaś? Prawie bym Cię zabił! - Wykrzyczał do mnie. Ja tylko spojrzałam na niego, próbując powstrzymać łzy, napływające mi do oczu. Niestety wygrały i powoli spłynęły po moich policzkach. Wtedy nieznajomy mi chłopak zrobił coś niepodziewanego, objął mnie w pasie i mocno przytulił do siebie.
- Nie płacz maleńka. - Wyszeptał delikatnym głosem, po czym kciukiem otarł mi łzy. Staliśmy przytulając się  tak z dobre 5 minut. Wiem że nie powinnam obściskiwać się z nieznajomym chłopakiem, ale potrzebowałam teraz kogoś kto by mnie przytulił. Gdy przestaliśmy, chłopak pociągnął delikatnie moją dłoń, ruszyłam za nim. Odprowadził mnie do miejsca dla pasażera w swoim sportowym aucie. Otworzył drzwi, a ja niepewnie wsiadłam. On uczynił to samo i po 3 minutach odjechaliśmy.

Justin POV:

Ten dupek chwile temu zranił moją Kate, nie mogłem mu tego darować. Pomimo tego że ona nie była taka do końca "moja", to nie mogłem pozwolić, aby jakiś śmieć ją krzywdził. Jest dla mnie najważniejsza, nie może jej się nic stać. Wymierzyłem ostatni cios w brzuch Liama, tak sądzę że nazywa się Liam, bo Katie mi o nim wczoraj mówiła. Spojrzałem na niego ostatni raz, leżał na ziemi, kuląc się z bólu i plując krwią. Nie było mi go żal. Należało mu się. Byłem na niego wkurwiony bo uderzył Katie i jeszcze przez niego nie mogłem jej wyjaśnić tego, czego chciałem.. Podszedłem do kasy i zapłaciłem za nasze wcześniejsze zamówienie. Nie biorąc nawet reszty, opuściłem lokal w celu znalezienia Katie. Zobaczyłem ją po drugiej stronie ulicy, wsiadającą do auta jakiegoś kolesia. Chciałem podbiec do niej, myśląc że on chce jej coś zrobić, lecz gdy chłopak odwrócił się w moją stronę, zrezygnowałem. Uśmiechnąłem się tylko lekko i ruszyłem w stronę swojego auta. Bardzo dobrze wiedziałem kim jest ten chłopak. Wiedziałem że z nim Katie nic nie grozi i nie muszę się już o nią martwić. Zostawię ją na razie, musi sobie to wszystko poukładać, dopiero wtedy się do niej odezwę..

Liam POV:

Z trudem podniosłem się z podłogi. Byłem cały obolały, ten dupek wie jak skopać tyłek. Ale odpłacę mu się przy najbliższej okazji. A Katie? Ta dziwka? Mam jej dość, całe nasze życie krąży w okół jednego, jebanego tematu - Justina. Kocham ją, ale mam już tego dość. Jeszcze teraz mają romans, no nie wierzę... Wyszedłem z lokalu, udałem się na parking i wsiadłem do auta. Nie mogłem jechać do domu, bo tam jest ona, nie chcę teraz jej widzieć. Bardzo dobrze wiedziałem gdzie się mogę udać, aby się rozluźnić i zapomnieć o  tym wszystkim..

*
Moim oczom ukazał się napis, klubu ze striptizem. Zaparkowałem auto i udałem się do środka.
Gdy byłem już w środku, miło mnie powitała pani w okienku. Byłem tutaj kilka razy w życiu, zanim poznałem Katie, ale dziś miałem zamiar wydać sporo pieniędzy. Udałem się do baru, zająłem miejsce na kręconym krześle. Zamówiłem sobie najmocniejszego drinka jakiego mieli i zacząłem się rozglądać w około. Muzyka leciała głośno, przy stolikach siedzieli faceci około 40, a dziewczyny tańczyły dla nich. Przy głównej scenie zebrali się ci młodsi klienci, dla których tańczyła zgrabna blondynka. Dostałem już swojego drinka, właśnie kończyłem go pić, czułem jak alkohol rozchodzi się po moim ciele. Wtedy czerwone drzwi, znajdujące się na końcu klubu, otworzyły się.. A z nich wyszła piękna brunetka,miała może z 18 albo 19 lat. Ubrana jedynie w krótką, czerwoną sukienkę. Wszystkie oczy skierowane były na nią, w sumie nie dziwiłem się. Była cholernie seksowna. O dziwo podeszła do baru, stając przy mnie. Uśmiechnęła się słodko i zaczęła mówić.
- Jestem Claudia.
- Liam, miło mi. - Wyciągnąłem w jej kierunku rękę, a ona zamiast ją uścisnąć zbliżyła się do mnie i pocałowała mój policzek, zostawiając na nim ślad swojej czerwonej szminki. Później już tylko rozmawialiśmy i śmialiśmy się w strefie Vip, dla wyjątkowych i najbogatszych klientów. Wydałem chyba wszystkie pieniądze jakie miałem przy sobie, oraz kilka tysięcy z wspólnego konta w banku, mojego i Katie. Dalej nie pamiętam co się działo bo wypiłem zbyt dużo..

*******
Rozdział 4 za nami... Troszkę namieszałam z tym Liamem, ale musiałam... PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTA, O SKOMENTOWANIE TEGO ROZDZIAŁU,  CHCE SPRAWDZIĆ ILE OSÓB CZYTA :) Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze, jesteście wspaniali. Zdradzę że w następnym rozdziale będzie słodki moment z Katie i Justinem. A co myślicie o tym rozdziale? Domyślacie się kto zabrał Katie? :O

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 3

Katie POV: 

"- Kocham Cię, na zawszę. - Szepnął Justin, muskając przy tym moje czoło. Bez zastanowienia wtuliłam się w jego klatkę piersiową. 
- Też Cię kocham Justin, za zawszę. - Szepnęłam cicho, chichocząc przy tym. 
- Katie, ucieknijmy stąd. Daleko. Zacznijmy wszystko na nowo. Tylko my, bez nikogo. Z dala od wszystkich. - Powiedział poważnie. Spojrzałam w jego brązowo-miodowe oczy. 
- Nie mogę zostawić tak wujka i Max'a. A po za tym Justin nie mamy pieniędzy. - Po chwilowym przemyśleniu tego co powiedział Justin stanowczo odmówiłam. Nie mogłam zostawić Max'a samego. On mnie potrzebował, tak samo jak wujek. I nie mamy pieniędzy żeby uciec. 
- Nie martw się wujkiem ani Maxem. Max potrzebuje teraz kogoś w roli "Ojca", twój wujek da sobie z nim radę. Jazmyn otworzyła mi kiedyś książeczkę, na którą wpłacała co miesiąc pieniądze które dostaliśmy po śmierci mamy. Mogę ją wykorzystać. Proszę Katie, ucieknijmy. - Justin zapewniał mnie że możemy uciec. Dał mi kilka dni na zastanowienie. Niestety zgodziłam się, co było najgorszą decyzją w moim życiu.."

Leżałam właśnie wtulona w klatkę piersiową Liama. Nasze dłonie połączone były ze sobą w silnym uścisku. Myślałam o tamtym dniu w którym zgodziłam się uciec z Justinem. Teraz po tych 5 latach żałuje tej decyzji. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon. Odsunęłam się od Liama, sięgając po telefon. Odblokowałam i wcisnęłam odczytaj.
Od:Nieznany
Dobranoc księżniczko.

Bardzo dobrze wiedziałam, do kogo należy ten "nieznany" numer. Odłożyłam telefon i wróciłam do poprzedniej pozycji. Zamknęłam oczy, zasypiając.

*
- Liam, wstawaj już 10! - Wykrzyknęłam starając się go obudzić. On nawet nie odpowiedział, dalej spał. Podeszłam do niego, pociągnęłam za kołdrę, która natychmiast zsunęła się z niego i spadła na podłogę. A on dalej spał. Zbliżyłam się do niego i zaczęłam nim potrząsać.
- Liam, wstawaj. - patrzyłam na chłopaka, który niepewnie otworzył najpierw jedno, a potem drugie oko, spoglądając na mnie.
- Co jest tak ważne, że mnie budzisz? - Spytał z grymasem na swojej owalnej twarzy.
- Hmm, może powinieneś iść do pracy? - Spytałam sarkazmem.
- Dziś nie idę. A teraz oddaj mi kołdrę, spać idę. - Zamknął ponownie oczy. Podniosłam kołdrę, ale nie oddałam jej tylko rzuciłam na fotel.
- To że nie idziesz do pracy, nie znaczy ze możesz spać. Już jest 10. - Powiedziałam. Liam mnie zignorował, tak samo jak zignorował to że nie ma kołdry. Postanowiłam obudzić go inaczej. Ruszyłam w stronę wyjścia. Udałam się na dół do kuchni, wzięłam kubek, nalałam wody. Z powrotem udałam się naszej sypialni. Podeszłam do Liama, i wylałam zawartość kubka prosto na jego twarz. Liam od razu sie obudził i podskoczył jak poparzony.
- Co ty robisz? - Wykrzyczał, próbując dłońmi zetrzeć wodę z twarzy. Ja stałam tylko w bezruchu, śmiejąc się.
- Budzę Cię, a co? Nie chciałeś wstać, to musiałam obudzić Cię jakoś inaczej. Nie spodobało Ci się kochanie? - Dalej się śmiałam.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. - Liam wyrzucił ręce w bezradności i ruszył w stronę łazienki. Ja udałam się na dół gdzie spotkałam Max'a.
- Siema siostra - Rzucił Max, klepiąc mnie w plecy.
- Cześć, a ty nie powinieneś być w szkole? - Spojrzałam na niego, marszcząc lekko brwi.
- Zawsze wydawało mi się że w soboty nie chodzi się do szkoły, ale skoro ty uważasz inaczej to okej.. - Zaśmiał się, wyciągając z szafki płatki. Nalałam sobie soku pomarańczowego, gdy on nalewał mleka do płatek. Chwile później cała łyżeczka czekoladowych kulek, wylądowała w jego buzi.
- No tak, dziś sobota. To wyjaśnia czemu Liam nie szedł do pracy.
- Co z tobą nie tak, że nie pamiętasz już dni tygodnia? - rzucił w żarcie Max.
- Mam za dużo na głowie. - Powiedziałam, a następnie wzięłam dużego łyka napoju.
- Czyli? - Spytał ciekawy. Czasem jego ciekawość mnie denerwowała.
- Nieważne, kiedyś może Ci powiem. - Nie mogłam mu powiedzieć. Przynajmniej nie teraz.
Max by od razu zabronił mi się spotkać z Justinem. A jeśli bym mu się sprzeciwiła, to powiedziałby wszystko Liamowi. Kocham mojego brata, ale jeśli chodzi o Justina, to on go nienawidzi. Za to co mi zrobił. A jeśli chodzi o Justina, to muszę do niego napisać. Wzięłam telefon leżący obok mnie, włączyłam wczorajszego sms od "Nieznany", nacisnęłam "Odpisz"
Do: Nieznany
Justin, dziś o 14, w naszej ulubionej kawiarni. Masz godzinę, potem znikasz z mojego życia raz na zawsze. Nie spóźnij się. 
Zanim Justin zdążył odpisać, zapisałam jego numer w kontaktach.
Od: Justin
Dobrze księżniczko. Nie musisz się martwić, nie spóźnię się. 

No to mam jakieś 3 godziny na przygotowanie. Tylko co ja powiem Liamowi? i Maxowi? Że gdzie niby idę? Musze coś wymyślić.. Po kilku minutach wybrałam numer Carly.
- Halo? - Usłyszałam w słuchawce.
- Hej Carla, mam prośbę. - powiedziałam cichym głosem, tak aby nikt z domowników nie usłyszał tej rozmowy.
- Co się dzieje Katie? O co chodzi? - spytała zdezorientowana Carla.
- Proszę Cię tylko o to, żebyś powiedziała że jestem u Ciebie, gdyby dzwonił do Ciebie Liam, bądź Max. Później Ci wszystko wyjaśnię, a teraz muszę kończyć. Kocham Cię, pa - Powiedziałam szybko, jak i cicho.
- Ooookej. - Carla przeciągnęła "O" - Nie wiem o co chodzi, ale okej. Będziesz musiała mi wyjaśnić. Ja Ciebie również kocham. Cześć. - Carla się rozłączyła. Ciesze się że mam taka przyjaciółkę która nie zadaje tylu pytań.
*
- Jak coś to dzwońcie, pa! - powiedziałam Liam'a, Max'a i Jaxona, siedzących razem na skórzanej kanapie. Ruszyłam w stronę kawiarni na rogu. Wyglądałam całkiem nieźle. Miałam na sobie krótkie, jeansowe spodenki, białą bokserkę, ukazującą trochę moich piersi, a na to chudy, miętowy,  rozpinany sweterek.Na nogach miałam czarne obcasy z ćwiekami. Włosy miałam rozpuszczone. Oczy zdobiły czarne kreski, a usta lekko różowa szminka. Wzięłam głęboki oddech gdy widziałam że zbliżam się do kawiarni. Weszłam do środka, rozglądając się dokoła, próbując znaleźć Justina. Spojrzałam pod okno- dawniej nasz ulubiony stolik. Siedział tam z bukietem moich ulubionych, czerwonych róż. Podeszłam niepewnym krokiem. Justin przeleciał po mnie swoim wzrokiem.
- Nieźle wyglądasz. - Powiedział z tym cwanym uśmiechem na twarzy.
- Dzięki, ty też niczego sobie. - Sztucznie się uśmiechnęłam. Był ubrany w białą koszulkę, jak zwykle opadające w kroczu, czarne spodnie i białe buty. Na głowie miał czapkę. Justin wręczył mi bukiet. Odsusnął krzesło, na które za chwile usiadłam. Bukiet położyłam na krzesło obok.
- Chce pani coś zamówić? - Spytał kelner podchodzący do nas.
- Poproszę gorącą czekoladę i sernik. - powiedziałam. Justin wziął to samo. Kelner zapisał nasze zamówienie na kartce i odszedł. Spojrzałam na Justina.
- Bez owijania w bawełnę Justin, masz godzinę. Potem wychodzę stąd i już nigdy się nie zobaczymy. - ostrzegłam go.
- Rozumiem Katie. To może zacznijmy od początku. Pamiętasz dzień wypadków twoich rodziców? Ja widziałem się wtedy z moim ojcem, jak zwykle był pijany. Wezwałem mu taksówkę, kazałem jechać do domu, przespać się. Powiedziałem że jak wróci trzeźwy to możemy porozmawiać. Pojechał. Jednak nie posłuchał mnie, wsiadł tego dnia do auta i jechał.. - w połowie zdanie przerwał mu czyjś głos, krzyczący moje imię.
- Katie, co ty tu robisz? Jak mogłaś mnie oszukać? - Spojrzałam w bok, a moje serce zabiło znacznie szybciej. Moje ciało przeszedł dreszcz. Nie wiedziałam co powiedzieć... Justin siedział zdezorientowany.
***
3 Rozdział za nami! Jak myślicie kto przerwał rozmowę Katie i Justina? Chciałabym podziękować za komentarze i wyświetlenia, to motywuje do dalszego pisania :) Jak widać zmieniłam, a raczej ustawiłam nowy szablon, podoba się wam? 4 rozdział prawdopodobnie pojawi się we wtorek. Jeżeli ktoś chcę być informowany proszę o napisanie w komentarzu. Podoba się rozdział? Jest sens pisać dalej to opowiadanie? + wesołych świąt :)

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 2

Katie POV:
- Możemy porozmawiać? Proszę.. - Powtórzył Justin, obserwując mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - Powiedziałam, starając się być spokojną. Ale w środku mnie aż się gotowało.
- Muszę Ci wszystko wyjaśnić, Katie, proszę. - Spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam smutek. - Daj mi pięć minut, a potem odejdę.
- O czym ty chcesz ze mną rozmawiać? - Przesłałam mu groźne spojrzenie. - O tym że zostawiłeś mnie samą, tamtej nocy? Że potem nie wracałeś przez pięć pierdolonych lat? - Czułam jak do moich oczu napływają łzy. Byłam bliska wybuchnięcia i wyrzucenia z siebie wszystkiego, co gromadziło się w moim sercu przez te lata. Justin tylko mnie obserwował, nie odzywał się. - A może o tym że zniszczyłeś mi życie? Że zraniłeś mnie tak, jak nikt nigdy. Rozkochałeś mnie w sobie, a potem zostawiłeś. Czy ty mnie w ogóle kochałeś? Czy dla Ciebie coś znaczyłam? Widocznie nie. Byłeś dla mnie wszystkim, teraz jesteś nikim. - po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. Nie potrafiłam ich zatamować, tak samo jak nie potrafiłam wybaczyć Justinowi, tego co zrobił.
- Byłaś dla mnie wszystkim. I nadal jesteś. - powiedział spokojnym tonem. - Ja Cię kocham Katie. - Szepnął tak cicho, że ledwo usłyszałam. Z jego oczu wypłynęła pojedyncza łza i powoli spłynęła w dół. Starałam jak wryta, nie mogłam nic z siebie wydusić.
- Justin, ułożyłam już sobie życie. Proszę nie komplikuj mi go i zniknij, raz na zawsze. Przyzwyczaiłam już się do twojego braku w moim życiu. - otarłam łzy z policzka.
- Nie potrafię. Za dużo dla mnie znaczysz.
- Mogłeś pomyśleć o tym wcześniej. - chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał mi głos Jaxona.
- Mamo kto przyszedł? - nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Jaxon zwinnym ruchem wsunął się w przestrzeń między moimi nogami, a drzwiami. Justin wpatrywał się w niego, z lekko rozszerzonymi ustami. Bałam się ze domyśli się ze Jaxon to jego syn, bo przecież oni byli do siebie bardzo podobni. Kucnęłam przy Jaxonie, biorąc go na ręce. Justin wpatrywał się w nas jak w obrazek.
- Mamo co to za pan? - Jaxon powiedział, bawiąc się kosmykiem moich włosów. Justin jakby obudził się z transu i przeniósł swój wzrok na ziemię.
- To jest, kolega taty. - Powiedziałam wymyślając byle jakie kłamstwo. Mina Justina w tym momencie była bezcenna. Jaxon zaczął wiercić się na moich rękach, więc go postawiłam na ziemie. Podszedł do Justina, uśmiechając się.
- Jestem Jaxon, skąd pan zna mojego tatusia? - chłopiec spytał nieśmiało. Justin stał, nie wiedząc co ma mu odpowiedzieć. Zakryłam usta dłonią i zaczęłam się śmiać.
- Ja jestem Justin. Twojego tatę znam..- zaciął się na chwile. - Z pracy. Tak z pracy, pracowaliśmy kiedyś razem. - Wymyślił coś na szybko. Czyli nie tylko ja, nie potrafię wymyślać dobrych kłamstw.
- A pobawi pan się ze mną? - mały spytał, uśmiechając się.
- Nie wiem czy twoja mama mi pozwoli. - Justin przerzucił wzrok z Jaxona na mnie.
- Nie kochanie, ja i Justin musimy porozmawiać a ty idź się pobaw sam. Zaraz wrócę.
- A odwiedzisz nas jeszcze kiedyś? - spytał błagalnym głosem Jaxon. O nie, nie. Na to, nie pozwolę.
- Oczywiście młody. - Justin przybił żółwika z Jaxonem, a ten pobiegł szybko do domu. Zamknął za sobą drzwi.
- Katie ile on ma lat? - Spytał ciekawy Justin.
- 4, a co Cię to w ogóle interesuje? - spojrzałam, przewracając oczami.

Justin POV:
On ma cztery lata. Ja zniknąłem 5 lat temu. Katie musiała wtedy być w ciąży. To musi być mój syn. On wygląda identycznie jak ja. Tylko czemu mi nic wcześniej nie powiedziała, jak była w ciąży? Może chciała to ukryć, myślała że się nie dowiem. Muszę to wyjaśnić.
- Katie, czy to jest mój syn? - Spytałem niepewnie. Katie rozszerzyła usta, w podziwie że to powiedziałem.
- Nie, nie ma takiej możliwości. To syn Liama. - powiedziała przestraszona. Tu coś jest nie tak. Kim jest Liam? Muszę się wszystkiego dowiedzieć.
- Kim jest Liam? - spytałem, ciekawy jej odpowiedzi.
- Liam to mój nowy partner, OJCIEC Jaxona. Pomógł mi gdy ty mnie zostawiłeś. Długo mi zajęło ponowne zaufanie komuś, po twoim odejściu. Ale w końcu wpuściłam go do swojego życia i nie żałuję. Za 6 miesięcy bierzemy ślub. - Podkreśliła słowo "Ojciec". To co powiedziała naprawdę mnie zabolało. Moja mała, bezbronna Katie jest już dorosłą kobietą z dzieckiem, a go gorsza bierze niedługo ślub. Nie mogę na to pozwolić, nie, nie, nie! Ja ją kocham, chce ją odzyskać. Chce o nią walczyć. Tak łatwo nie odpuszczę.
- Ślub? Katie, nie popełniaj takiego błędu. Ja Cię kocham. Katie, spotkajmy się jutro, wyjaśnię Ci wszystko. Daj mi chociaż szansę na wyjaśnienie tego wszystkiego. - Błagałem. Katie zastanawiała się przez jakieś 5 minut, aż w końcu powiedziała.
- Justin, nie wtrącaj się do mojego życia. Chcę być z Liamem i nikt mi w tym nie przeszkodzi! - Krzyknęła - Ale dobrze. Dam Ci szansę na wyjaśnienie, a później znikniesz z mojego życia raz na zawsze. Zadzwoń do mnie jutro, a powiem Ci gdzie mamy się spotkać. A teraz zejdź mi z oczu. - Katie odwróciła się w stronę drzwi, już chciała wejść gdy złapałem jej dłoń i przyciągnąłem lekko do siebie. Podskoczyła jak poparzona na mój dotyk i szybko zabrała swoją dłoń. Odwróciła się do mnie i spytała. - Co ty jeszcze ode mnie chcesz?!
- Nie dałaś mi numeru, jak mam zadzwonić? - spytałem.
- No racja. - Wyciągnąłem telefon, a ona podyktowała mi swój numer. Zniknęła za drzwiami. Mam zamiar jej wszystko wytłumaczyć, mam nadzieje ze kiedyś mi wybaczy.

Katie POV:
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, upadłam na podłogę i wybuchłam głośnym, nieopanowanym płaczem. Wszystkie wspomnienia do mnie wróciły, wszystkie uczucia jakie do niego czułam, przelotnie poczułam, co spowodowało w moim brzuchu motylki. Jednak nie trwało to długo, po chwili przypomniałam sobie o tym jak bardzo go nienawidzę.

********
Drugi rozdział za nami! Mam nadzieję że się podoba :) Proszę każdego kto przeczyta o skomentowanie, chcę zobaczyć czy ktoś to czyta. Do następnego rozdziału <3

sobota, 12 kwietnia 2014

wasze opowiadania

Chciałabym żeby każdy kto ma swoje opowiadanie zostawił tutaj w komentarzu link do niego :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 1

Katie POV:
Głośny dźwięk budzika rozległ się po pokoju, wybudzając mnie z głębokiego snu. Wyłączyłam go, spoglądając na niego. Była 9.00 a ja jeszcze leżałam w łóżku. Po chwili zastanowienia zwlokłam się z łóżka, ubierając kapcie na nogi. Liama nie było bo był zapewne w pracy, ruszyłam w stronę drzwi, gdy wydostałam się z sypialni zajrzałam do pokoju Max'a. Go też nie było, bo pewnie jest w szkole. Więc Jaxon musi się bawić na dole. Będąc już na dole, zaszłam do łazienki. Przeraziłam się moim wyglądem - każdy włos odstawał w inną stronę, makijaż był rozmazany po całej twarzy. Ubrana byłam w za dużą koszulkę Liama, która sięgała mi do połowy ud, oraz krótkie spodenki, których pod koszulką nie było widać. Zmyłam pozostałości "Makijażu" z mojej twarzy, splotłam włosy w niechlujnego koka i ruszyłam zobaczyć co robi Jaxon, a przy okazji zjeść śniadanie. Wchodząc do salonu, prawie potknęłam się o niemałe sterowane na pilota autko. Od razu zauważyłam skulonego Jaxona, który w kącie budował coś z klocków. Spojrzałam na niego, przechylając głowę, zakładając ręce na piersi.
- Jaxon, tyle razy Ci mówiłam, sprzątaj po sobie, bo kiedyś ktoś się potknie o te zabawki i rozwali sobie głowę. - W myślach skarciłam się za mówienie jak typowa matka, z serialu puszczanego w telewizji, no ale co? W końcu miałam rację. 
- Mamaaaa! - Krzyknął Jaxon, podbiegając do mnie i zupełnie ignorując to co do niego wcześniej powiedziałam. W myślach przewróciłam oczami. Kucnęłam, a Jaxon wtulił się we mnie, obejmując swoimi małymi rączkami moją szyję. 
- Stęskniłeś się za mną kochanie? - Zaśmiałam się, całując środek jego policzka. 
- Taaak. - Powiedział przedłużając literkę "a". 
- Jadłeś już śniadanie? - Spytałam cicho. 
- Tak, tata zrobił mi płatki. - Powiedział Jaxon, bawiąc się kosmykiem moich włosów. Liam - czyli tata jak to mówi Jaxon, jest moim nowym partnerem, to znaczy narzeczonym. Nie jest prawdziwym ojcem Jaxona, ale mały tak na niego mówi. Wszystkim nam jest to na rękę.. Liam zjawił się jak Jaxon miał 3 miesiące. Od początku mi pomagał, traktował go jako syna. Jaxon potrzebuje ojca, a to że Justin znikł, sprawiło że od początku muszę okłamywać Jaxona, wmawiając mu ze Liam to jego prawdziwy ojciec. Może jak podrośnie to się dowie, ale jeszcze o tym zdecyduję. Bo przecież Justin się nie pojawi już nigdy.. On nawet nie wie że ma syna, nie zdążyłam mu powiedzieć zanim znikł, bo sama nie wiedziałam. Może to by coś zmieniło i nie zostawiłby mnie znikając pewnej nocy? 

*
- To co chcesz na obiad? - Spojrzałam na synka, oglądającego teraz telewizję. 
- Hamburgery! - Krzyknął do mnie z drugiego końca salonu, przełączając właśnie na bajki
- Jaxon, nie można tak ciągle jeść Hamburgery. To niezdrowo. - Znów mówię jak typowa matka.
- No mamo, proszę. - Zrobił słodką minę, którą zawsze robi gdy czegoś chce. Nie potrafię wtedy mu ulec. Jest on dla mnie najważniejszą osobą, łącznie z Max'em. To dwie osoby z rodziny jakie mi zostały. Udałam się do kuchni, nalałam sobie wody do szklanki, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Ruszyłam w ich stronę. Byłam pewna że to Max, który zawsze zapomina kluczy. Po około minucie otworzyłam drzwi, mówiąc.
- Oh Max, czyżbyś znów zapomniał kluczy? - Zaśmiałam się cicho. 
- N-nie. - Jęknął cicho, znajomy mi głos. Podniosłam swój wzrok z podłogi na postać stojącą przed mną. A szklanka wypadła mi z rąk, rozbijając się na milion kawałków, tak samo jak moje serce w tym momencie.
- J-J-Justin? - Moje ręce drżały, jąkałam się nie mogąc wypowiedzieć nawet słowa.. Po moich policzkach spłynęły słone łzy. Stałam tam patrząc na niego w bezruchu. Spoglądałam na niego, lustrując go wzrokiem od góry do dołu. Wyglądał zupełnie inaczej niż kiedyś. Jego zawsze długie włosy, z grzywką opadającą na oczy były teraz ścięte na krótko po bogach, a grzywka byłą idealnie postawiona do góry na żel. Jego zawsze piękne, brązowo-miodowe oczy były teraz ciemne, pełne żalu, bólu, smutku. Chuda klatka piersiowa zmieniła się na potężną, umięśnioną. Jego ręka pokryta była od góry do dołu przeróżnymi tatuażami. Miał na sobie czarne spodnie, czarną koszulkę z krótkim rękawkiem oraz białe buty. Jego szyję zdobił złoty łańcuch, na ręku miał srebrny zegarek, a w uchu kolczyk. Nie wyglądał jak mój stary Justin, tylko jak ktoś inny. 
- Możemy porozmawiać? - Spytał zachrypniętym głosem Justin, co spowodowało ciarki na moim ciele.

***
Pierwszy rozdział już za nami. Jak myślicie, Katie będzie chciała porozmawiać z Justinem, czy może go wyrzuci? Czekajcie na następny rozdział, który pojawi się gdy pod postem będzie kilka komentarzy. Chciałabym żeby każdy kto to przeczyta napisał komentarz. Może on mieć jedno słowo, czy nawet może to być jakaś kropka, cokolwiek. Chcę po prostu wiedzieć czy ktoś to czyta i czy warto pisać dalej.  Dla Ciebie to chwila, a to dla mnie wiele znaczy <3

prolog.

Katie to 20 letnia dziewczyna, mająca ciężkie życie. Gdy miała 15 lat jej rodzice, wraz z starszym bratem zginęli w wypadku samochodowym. Dziewczyna wraz ze swoim zaledwie 4 lata młodszym bratem trafiła do Wujka, który przejął nad nimi opiekę. Poznała ona wtedy 17 letniego Justina. Justin również nie miał rodziców, a opiekowała się nim 19 letnia siostra. Chłopak pomógł Katie pozbierać się po tragedii, sprowadzając jej życie do normalności. Gdy Katie skończyła 16 lat, nastolatkowie z miłości postanowili ociec. Przeprowadzając się do innego miasta wraz z ukochanym, Katie nie tak sobie wyobrażała życie.. Ciągłe kłótnie z Justinem, przyprawiały już Katie o zawroty głowy. Chłopak coraz rzadziej bywał w domu, a gdy już się pojawiał to cały poobijany. Stał się tajemniczy. Aż pewnej nocy szepnął ciche "Dobranoc księżniczko" i wyszedł, nigdy nie wracając. Dziewczyna przez dwa miesiące próbowała szukać chłopaka, który nie zostawił po sobie nic. Katie była załamana, jej życie znów się posypało. Okazało się ze jest w ciąży, jej wuj zmarł zostawiając jej kilkumilionowy spadek oraz jej brata. Katie wróciła.. Ciągle żałowała ze nie ma z nią Justina, że nie wie nic o istnieniu ich dziecka. Wiedziała ze nigdy nie przestanie go kochać, ale obiecała sobie że o nim zapomni.. Długo zajęło jej poukładanie swojego życia. Gdy już było okej, coś musiało się zepsuć.. Pewnego ranka, Justin wrócił.. Po pięciu latach wrócił.. Czy Justin dowie się o dziecku? Czy Katie pozna prawdę, dlaczego Justin zniknął? Czy mu wybaczy? Czy między tą dwójką jeszcze zaiskrzy? dowiecie się czytając "Feelings don't Die"

Katie POV: 

Kochałam go tak mocno. Obiecał że nigdy mnie nie zostawi, a co zrobił? Odszedł bez pożegnania, tamtej nocy..  Nikt nigdy go już nie widział, zupełnie tak jakby zapadł się pod ziemie. Nigdy mu tego nie wybaczę, zostawił mnie samą. Samiutką jak palec, z problemami. Musiałam radzić sobie sama. Rozwalił moje serce na milion kawałków, a ja mimo to kocham go dalej tymi małymi kawałkami.. Moje życie jest poukładane, nie ma w nim znów dla niego miejsca. Nie po tym co mi zrobił. Tu już nie liczą się moje uczucia. Tu chodzi o coś więcej.. 

Bohaterowie

 
Katie Palvin (21 lat)
Wiesz co nas łączy? ta krótka historia, która nigdy się nie skończy.. 
Pomimo wszystko, kocham Cię, tak cholernie mocno.


Justin Bieber (22 lat) 
Chciałbym umieć pokazać jej tą miłość, 
którą czuję teraz nawet mocniej niż na początku.
                                                     

Jaxon Palvin/Bieber (4 lata) 


Max Palvin (17 lat)
Podnosisz mnie za każdym razem, kiedy widzisz że upadam.
Podnosisz mnie za każdym razem, gdy widzisz że się poddaję.

                                     

Liam Kerr (23 lata)
Potem patrzysz na mnie, patrzysz i gotuje się krew. 
Gdy tańczysz dla mnie, czuje że nie wiem co to seks. 
Nic nie znaczysz dla mnie i nie chwytasz za serce. 
Lecz gdy patrzysz na mnie, czuje że wydam całą pensję. 


Jazmyn Bieber (24 lata)
Ona sama nie szukała miłość, lecz gdy zobaczyła go nie miała wątpliwości,
chciała tylko jego oczu i ramion, on patrząc na nią chyba czuł to samo .

                                       

Zayn Malik (21 lat)
Trudny start, bez przerwy staramy się. 
Setki kłótni, dzięki tobie jestem wiesz?
Twoja przyjaźń cenna, ważna jest.


Paul Shelley (24 lata)
Moje dłonie na twojej szyi, zamiast pętli.
Tracisz powietrze, mimo to nie chcesz wzywać karetki.


Carla Jason (20 lat) 
Ze spokojem zamknę oczy swe, 
wiem że zawsze staniesz obok mnie.
Twoja przyjaźń cenna, ważna jest.                                                 


Alex Lerman (17 lat)
Pamiętam ją jeszcze z czasów 5 klasy, 
tak na początku, wiesz to dobre czasy. 
Poznałem ją siedząc w domu samotnie, 
po prostu weszła siadając przy oknie. 
                                          

Victoria Jason (19 lat) 
Chciałabym żeby mnie zauważył, 
Żeby pokochał tak, jak ja kocham go. 
                                     

Claudia Bulock (19 lat)
Nie chciałabym być niegrzeczna,
pozwól że zapytam gdzie twoja kobieta? 
Nie chciałabym być niegrzeczna, 
ale co myślisz o tym byśmy zostali sami?
Przecież to tylko flirt, a flirt to nie zdrada.
Wiem ze w twojej głowie rozchylam już kolana..

                                                                  

Lucas Herron (21 lat) 
Skupiony, jestem skupiony. Ona ma takie ciało. 
I wtedy zaczęła tańczyć, seksualnie romansować.


Ashley Swift (20 lat)
Teraz wiem, że nie byłam tym czego potrzebujesz.
Czy ty w ogóle kochałeś? Nie potrafię Cię zrozumieć.